2011/12/27

Kochani...

Fakt, podziewam się gdzieś poza blogspotem, ale nie mam zamiaru stąd znikać! Dzisiaj przychodzę do Was z życzeniami wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku, niech Wam się spełniają marzenia, osiągajcie postawione sobie cele, idźcie do przodu i cieszcie się dobrym zdrowiem. Ściskam Was serdecznie i znikam aż do Nowego Roku.


A Soris jest już taka duża :)

2011/10/19

2011/09/28

Wstyd i hańba!

Tak zapuścić bloga! Ale pisałam Wam, że pomagamy rodzicom i naprawdę, jak bum cyk cyk w każdy weekend znikam dla świata, ostatnio plewię, sadzę, grabię i głaskam kociarstwo, którego stan w naszej rodzinie zdecydowanie się powiększył.


Od góry Leeloo, Filemon i Negra. Filemon to maleństwo podprowadzone przez dziko żyjącą matkę, pod sam dom moich rodziców. Ponoć szedł jak przedszkolak, mijał wszystkie domy, aż dotarł do ogrodu rodziców...i tak został. Tu wędruje już po swojej wschodzącej trawce.

Negra to pierwsza pomocnica w kuchni



A Leeloo mojej siostry to mistrzyni świata w krzyczeniu: Nieeee! Jest w tym lepsza nawet od Citka.
A potraficie sadzić jak po sznurku? Bo ja już tak ;)

I efekt końcowy

Powoli robi się coraz ładniej, choć wymaga to sporo pracy zarówno rodziców jak i ich najukochańszych córek z przybytkiem;)
Jednym słowem żyję, tylko naprawdę nie mam za wiele wolnego czasu.
Przeżyłam też chwilę grozy, kiedy dowiedziałam się, że mój tato zemdlał a jego ciśnienie wynosiło 70-parę na 50-parę! I dlatego musicie mi wybaczyć, bo nikt z nas nie pozwoli rodzicom na prace, których nie powinni już wykonywać!
BTW po tak brzydkim lecie, jesień póki co mnie zachwyca, więc zakładanie trawnika rozpoczęliśmy z początkiem września!
To jak? Do zobaczenia za jakiś czas?
P.S. A myśleliście, że będzie o wyborach? :)

2011/07/04

Moje szpitalne wspomnienie...

Późny wieczór, dziecko płacze i pokazuje na bolący brzuszek. Ból jest na tyle silny, że nie pozwala normalnie funkcjonować. Tradycyjne metody nie działają, wymioty, gorączka, ból się nasila.
-Pogotowie, słucham.
-Chciałam wezwać karetkę do syna, 4 lata, skarży się na ostry ból brzucha, nie może wstać, ma gorączkę, płacze i błaga o pomoc.
-Proszę pani nie wysyłamy karetek do tak małych dzieci, proszę wsiąść w samochód i zawieźć dziecko na ostry dyżur na Kamińskiego.
-Jak to nie wysyłacie? Proszę pani jestem sama z dzieckiem, nie mam samochodu, jak pani zdaniem mam w nocy dostać się na ostry dyżur?
- Proszę wziąć taksówkę- prychnięcie w słuchawkę.
--------
-Tato idź szybko do garażu po samochód, musimy jechać z młodym do szpitala!
--------
Ostry dyżur.
Pielęgniarka wzywa lekarza mającego nocny dyżur. Po badaniu ten zaleca przyjęcie do szpitala w trybie natychmiastowym. Dziecko jest cierpiące i nieźle przestraszone, przed podaniem kroplówki trzeba założyć welfron.
-Pani tu zostanie- zła jak diabli, że ją obudzono na nocnym dyżurze pielęgniarka zatrzymuje mnie przed wejściem do pokoju zabiegowego.
-Proszę pani, widzi pani w jakim stanie jest syn, on ma tylko cztery lata, chcę być przy nim, żeby się nie bał.
- Nie, nie może pani wejść!
-Proszę? Pani chyba żartuje- wchodzę mimo jej protestów. Kładę dziecko na kozetce, każą mi się odsunąć. Stoję obok, tuż za ich plecami. Jedna z nich przygotowuje sprzęt, druga kładzie ręką na szyi mojego syna, dociska grdykę, równocześnie starając się unieruchomić na siłę jego lewą rączkę. Żadnego dobrego słowa, nagle słyszę, jak nachylając się na nim syczy:
-Zamknij mordę...



-COŚ TY POWIEDZIAŁA? COŚ TY POWIEDZIAŁA? - tego było za wiele na moje zszargane tej nocy nerwy, doskoczyłam do wrednej i złej, że musi pracować, w takim tempie, że aż uskoczyła w bok.
- To jest jakaś farsa! - wykrzyknęłam biorąc dziecko na ręce. Ma szczęście małpa, ze ważniejszy jest teraz on inaczej chyba bym ją rozszarpała. Z dzieckiem na ręku biegnę przez śpiący szpital, już prawie opuszczam oddział.
-Proszę pani, proszę, nie może pani tak po prostu wyjść, ja już przyjęłam panią na oddział. Halooooo! - krzyczy dyżurna pielęgniarek.
- O nie proszę pani, ja tutaj nie zostawię swojego dziecka.
-W takim razie proszę podpisać oświadczenie.
-Jakie oświadczenie?
-O proszę: Świadoma zagrożenia życia dziecka, na własną prośbę zabieram je....
-Proszę pani, wyjaśnijmy sobie jedno, świadoma to ja będę w momencie, kiedy lekarz mnie uświadomi, a nie pani. Niczego nie podpiszę.
-Nie opuści pani oddziału.
-Proszę wezwać lekarza.
-Nie zrobię tego- farsa trwa.
-Nalegam.
Po półgodzinie przekomarzań przychodzi lekarz. Opisuję mu sytuację, jest przemiły, grzeczny i pełen zrozumienia.
-Proszę pani zagrożenie dla życia nie występuje, ale gdyby coś się działo proszę przyjechać. Wypiszę pani antybiotyk i leki przeciwbólowe oraz najważniejsze elektrolity. To bardzo ważne, aby je uzupełniać, proszę o tym pamiętać. Może pani zabrać dziecko, rozumiem.
Po 2-3 godzinach opuszczam oddział, na który musiałam sama dowieźć cierpiące dziecko, po drodze w nocnej aptece wykupuję leki, zasypiam z synkiem przytulonym do boku. Leki powoli działają.
Wspomnienia wywołane postem PATRYCJI

2011/06/01

Wstałam rano, z góry zeszło 1.90 coś tam chłopa, dorosłe! Patrzę, patrzę, a to jednak dziecko, no MOJE dziecko. Wszystkiego najlepszego w Dniu Dziecka synku- powiedziałam i przytuliłam mocno, sięgając mu gdzieś w okolice ramion.


W tym ważnym dniu chcę, żebyście poznali los jeszcze jednego dziecka.




PeeS. Przeprowadzka już prawie zaliczona, mieszkanie rodzice już oddali, jeszcze tylko jakieś pięć lat sprzątania i zapewne do Was wrócę ;)

2011/05/11

Okna dachowe, o'le!

Problem z posiadaniem okien dachowych jest taki, że jakkolwiek byś nie chciał ich otworzyć, uchylić to i tak co chwilę wołasz: Synu czy kot leży u ciebie? Śpi? Nie wychodzi? Rano wychodząc do pracy zaś: Nie zapomnij o zamknięciu okien! I tak w kółko, według ściśle określonego rytuału. No niby można dać siatkę, ale trzeba wewnątrz, więc musi być "odczepialna", bo okno powinno być uchylane, prawda? Więc kiedy wczoraj zamknęłam kota w pokoju, po to by swobodnie pootwierać "dachówki", żeby się przewiało i przegoniło ten straszny upał, to ...sama jestem sobie winna.Pokręciło się kocisko pod drzwiami, bo zasada jest jedna,jeżeli w pomieszczeniu są zamknięte drzwi, kot znajduje się zawsze, ale to ZAWSZE po niewłaściwej stronie!Zajął więc Citek pozycję strategiczną i odstawia śpiewy! W końcu mu się znudziło, wskoczył na okno, chwilę poobserwował, wrócił pod drzwi. Troszkę pozaczepiał pluszowego węża. Powrót na okno, wlazł na doniczkę i spokojnie przykucnął realizując tak zwaną pierwszą potrzebę. No przecież mówiłam, sama jestem sobie winna! Zdecydowanie miauczał i prosił, że chce wyjść z pokoju!

P.S. Kwiat ma się świetnie, a nawet jest wyraźnie odżywiony ;), wprawdzie może to być efekt szybkiego przepłukania pod bieżącą wodą, ale kto wie, kto wie...
P.S.2 Zapomniałam dodać, że przedwczoraj wchodzę na górę, a mój kot na spadzistym dachu siedzi i zagląda do pokoju...jakby z zewnątrz ;)

2011/05/10

....

To był ciepły dzień, obudziło mnie łaskotanie w brzuchu. To już? Broda z nerwów zaczęła się trząść. Jedziemy!Szósta rano. Godzinę później byłam "przesłuchiwana" przez pielęgniarkę. Wszystkie choroby trzydzieści pokoleń wstecz...no dobra, nie trzydzieści, jakieś dwadzieścia dwa :)
O 7,20 wjechałam na salę. Kazali leżeć, bo to jeszcze... Maciej pojawił się na świecie o 7.50. Nie ma czego zazdrościć, przez następny rok chodziłam z oczami na zapałki, taki był skory do nieprzerwanego niczym snu! A dwa dni temu ...stało się. Przed oczami przeleciały mi wszystkie wyjazdy w góry, wizyty w wesołym miasteczku, pływanie po jeziorach. Wycieczki na które pojechał, tęsknota za nim, jego pierwsze kroki w szkole, ta obawa, że oddaję go w szpony tego okropnego świata.Ta ufność i słuchanie z zainteresowaniem. Wszystkie zaliczone imprezy z targami maszyn budowlanych w hali stulecia włącznie! Największa furorę zrobiła KOPAJKA! To okropne dorastanie, o którym każda matka wie, że musi nastąpić, bo wtedy odcina się pępowina.I nagle jak obuchem w głowę...moje dziecko jest dorosłe. Dzieci stanowczo za krótko są dziećmi!

2011/05/04

Majówka...

Ja nie mogę! 1-go maja mieliśmy we Wrocławiu dwa wielkie pożary, a wy celebrowaliście Święto Pracy?!
Jeden z tych pożarów był widoczny z mojego okna w łazience! Chcecie zobaczyć? Proszę uprzejmie. Palił się zakład przetwarzający/sortujący surowce wtórne. Wyobrażacie sobie jak cudownie czarno pali się kupa plastiku? I papiery. Ponoć nawet cegły topiły się w oczach! Weźcie też pod uwagę, że tak naprawdę byłam daleko od miejsca akcji , wyobraźcie sobie co się tam działo , skoro pożar był widoczny w odległych od siebie różnych punktach miasta.

A u was zapewne było słoneczko i grill, co? My byliśmy na budowie, chociaż powinnam raczej napisać na "wykończeniowie". Zabraliśmy psy, bo mieliśmy jeszcze jedną dziewczynę pod opieką i jazda. Wracaliśmy ...na holu, bo padło sprzęgło, które wymienialiśmy nie dalej jak cztery miesiące temu! Na nowe, żeby nie było! No i z planów wyjazdu gdziekolwiek nici. Za to 3 maja było jeszcze weselej. Zaczęło się niewinnie od deszczu. Jakoś tak chłodno się zrobiło w domu, nawet młody poszukiwał portek od dresu, bo się telepał. A chwilę później zaczęła się regularna śnieżyca.

To co widać na tym krótkim filmie, to nic innego jak śnieg! Wyciągnęłam więc zimowy płaszczyk, rękawiczki, ciepłe skarpety i kalosze i poszłyśmy z Sarą na spacerek. Wiosenny, majowy ;D
W związku z powyższym odpaliliśmy piec!
Tę majówkę to muszę sobie odbić na czerwcówce! Albo nawet lipcówce! Za to kwietnówka była super, w Lany Poniedziałek widziałam się z Kachną! I dostałam takie oto obuwie domowe! Piękne, wiem szafiarki, będziecie mi zazdrościć!


Jakość zdjęcia niestety telefoniczna, więc prawdziwy urok tych kapciowych balerinek musicie sobie dośpiewać! I już! Bo w aparacie padła bateria :)
A jak tam u Was? Ciepło było? Grill zaliczony?

2011/04/23

No to...




Wesołych, spokojnych i jajecznych :)

2011/04/19

Szalejemy trochę....


Z wieści najnowszych, strzeliłam sobie zasłony w oknie. Takiego wynalazku moje okna nie widziały prawie 18 lat! Paweł stwierdził, że zrobiło się domowo. Generalnie jest bardzo zachwycony i już szykuje się na zdjęcie rolety w sypialni! Proszę bardzo nie mam nic przeciwko o ile kupimy drugi komplet do pokoju, niebieski, plus oczywiście cały zestaw dodatków, typu podkładki na stół i tym podobne pierdoły.

(Co do zdjęcia- kolor podkładek jest przekłamany, nie są aż takie wściekle fioletowo-nieokreślone. Są fioletowe jak należy!)
I w zależności od nastroju raz fiolet, raz niebieski. Piękne rzeczy można teraz kupić i wcale nie są strasznie drogie. Chwila kombinowania, wizyta w sklepie i pokój zmienia całkowicie swój charakter. Mam całe stada tak zwanych durnostojek, które wychodzą na światło dzienne w zależności od tego co akurat chcemy osiągnąć:)
Sporo czasu ostatnio spędzam wśród piękności domowych z racji tego, że rodzice wykańczają własnie swój dom. Muszą się śpieszyć, bo do końca maja powinni opuścić mieszkanie. Oczywiście, kiedy widzę jakie piękne nowe kafle są dostępne w tej chwili na rynku to aż żal mi się robi, że nie było dokładnie takich kiedy wybieraliśmy te do naszej łazienki. Mówię Wam coś niesamowitego. Zresztą w takich tematach czuje się w swoim żywiole, uwielbiam kombinować, wymyślać kolorystykę i strasznie się pilnuję, żeby co chwilę nie wykrzykiwać: A czemu tak? Bo to ma być ich dom. Ale powiem Wam im bliżej ku końcowi tym częściej przyznaję sama przed sobą, że co najmniej 3/4 tych rzeczy chętnie widziałabym u siebie :) Pytam się tylko, co ja robię w tej księgowości?!
Na dowód, że naprawdę niewiele potrzeba, proszę ten sam stół bardziej "naturalnie" z moim ukochanym świecznikiem, pierwsza ofiarą kotka i jego "pieprzu w tyłku".

Siostro jakby co, to ja chętnie się jeszcze raz takim zaopiekuję ;))
Jednym słowem, jakbym następnym razem, zaczęła tu wrzucać posty wnętrzarskie, proszę się nie dziwić, wykończenie domu to bardzo ważna sprawa i to własnie pochłonie mnie bez reszty przez najbliższe tygodnie, wszak nikt nie będzie wymagał od rodziców ciężkiej fizycznej pracy, bo mają o siebie dbać!
PeeS. a co myślicie o zielonym? :D

2011/04/05

:)))


Dziś 05/4/2011 roku pojawił się na świecie nowy członek rodziny. Mężczyzna, Mateusz, 3350/56, 10 pkt w skali Apgar. Jest z nami od pół godziny i już się uśmiecha :))) Serdecznie ściskam rodziców!

2011/03/29

Żarcik taki...

Z życia wzięty:

-Przychodnia ortopedyczna,słucham?
-Dzień dobry, na jaki termin można się do Państwa najszybciej umówić?
-Na listopad.

Kurtyna, światła gasną. Życzę zdrowia.

2011/03/28

W sieci...



Tak wiem, wiem trochę mnie nie było. Miałam ważną rzecz do zrobienia.

Zastanawialiście się kiedyś ilu świrów krąży po sieci i czyha na was, albo co gorsza wasze dzieciaki? Wiedziałam, że tak jest, bo w końcu ani dziecko ze mnie, trochę wiadomości czytam, ale nie przypuszczałam, że padnę ofiarą ataku.
_____________________________________________________________________________________

Aga zajrzała na portal społecznościowy. Zdziwiła się lekko, bo dostrzegła, że znajduje się w grupie do której się nie zapisywała. Szybko zorientowała się, że to znajoma zaprosiła ją do uczestnictwa. Porozglądała się , same babki, wszystkie z biglem i jeden facet, który tę stronę utworzył. Było miło, a nawet śmiesznie, chwilami o bardzo ważnych i poważnych sprawach. A co mi tam, zostaję- pomyślała.
Rano kawka, grupa, dyskusje, coraz lepiej poznawała te babeczki. Nagle ciach, awanturka, trochę ostrych słów, dziewczyna wylatuje z grupy. Wywalona przez założyciela :), bo nie spodobał jej się tekst Boga-założyciela. I śmiałą mieć odmienne zdanie.No harem, gdzie kurtyzanom nic nie wolno,tylko się uśmiechać! Powolutku z faceta zaczął wyłazić protekcjonalny dupek, takie dwie lewe ręce, fiutek, który pomoże w sprzątaniu...bo podniesie nogi jak odkurzasz. Utworzyłyśmy równoległą grupę i powolutku ewakuowałyśmy co niektóre dziewczyny. Wiem, że to przydługi wstęp, ale wytrzymajcie,ok?
Odkryłyśmy, że co najmniej dwie dziewczyny w starej grupie, to fałszywe profile, założone przez- nazwijmy go X.- ojca założyciela. X. stworzył profile ok 30-letnich kobiet, z których jedna zaczęła snuć wspomnienia o X. Wspomnienia pełne bałwochwalczego uwielbienia X. Jaki to on był cudowny, wspaniały, kobiety go uwielbiały, jaki był ważny, ile mógł...gdyby tylko chciał.Ważny był i bohater. Gdyby tylko chciał mógłby być teraz jedną z najważniejszych osób w Państwie!Jola vel X. znała wiele szczegółów z głębokiej komuny, układy partyjne w byłej PZPR, że to 31-latka nie muszę przypominać? Luz..widoczne gołym okiem było, że facet kadzi ...sam sobie i wydaje mu się, że wszystkie kobiety to słodkie słoneczka, niewinne kretynki i to łykają. Grałyśmy "łykające" z prawdziwą satysfakcją, na drugiej grupie pokładając się ze śmiechu. Że co? Żal sie Wam zrobiło miłego pana, którego nikt nie chwali? To poczytajcie:


Jolanta K-ska Co Ty. Ten gość mógł trzy noce nie spać i wyglądał świeżutki. Opowiem wam jeszcze jedną anegdotkę o X. Kiedyś w Poznaniu chciał kupić dolce, by kupić żonie taki mały parasol w Peweksie. Nigdzie nie mógł złapać cinkciarza, ale pod Merkurym spotkał babkę i od słowa do słowa okazało się, że ma marki. Poszli do niej do domu i okazało się, że babka pracuje w najstarszym zawodzie świata. X.k jak to X., zaczął z nią rozmawiać. Padło pytanie co robi jeżeli klient płaci, a ona już nie może. Babka się zaśmiała i powiedziała, że jeszcze taki się nie narodził. Założyli się, że jak przegra płaci za marki i za koniak który stał na stole. Jak wygra bierze koniak, marki i juto może przyjść bez grosza. Jak myślisz? Tak. X. wyszedł z koniakiem. A to wiem, że prawda, bo opowiadał o tym taki gość z tych co sprawdzali X. życiorys po jego wypadku.

Słoneczka, kochaniutkie,moje drogie- tak się do nas zwracał. 31 -letnia Jola pisała,że w pracy na Dzień Kobiet X. przywdziewał fartuszek i parzył kawę- kur..zapiał, to ja mam Dzień Kobiet większą część roku!
A jak go kobiety uwielbiały! Tak się chwalił ustami Joli:
Jolanta K-wska 27 marca 11:48
Pisałam, że moja kumpela i on coś kombinowali. Czasem trochę farby puszczała. Ja jej mówiłam z takim starym. No i wtedy zaczynały się opowieści.

Jak stwierdzał,że za bardzo nazmyślał, robił tak:
W. 26 marca 12:19
Dziewczyny, przepraszam, ale usunąłem jeden post. To nie żadna cenzura, tylko moja znajoma trochę zbyt wiele napisała o mojej byłej pracy. Nie chcę by z tego powodu nie było jakieś problemów. Jeszcze raz przepraszam.


Między innymi usunął to:

Jolanta K-wska 27 marca 18:34
Aniu z praktyki nie znam tego tematu. Ze słyszenia podobno orzeł. Z tego co wiem miał wiele miłostek, chyba zbyt wiele. Ale nigdy się nie zakochiwał. To chyba było reakcją na jego rozwód, nie wiem. Babki to on sam wybierał, nie zawsze właściwie. W wojsku podobno zajął się jakąś panią generałową, czy coś w tym stylu. Wyskoczyła afera. W każdym bądź razie wszyscy faceci z jego otoczenia byli o niego zazdrośni. Nikt nie zostawił z nim sam na sam żony. Zapytajcie go dziewczyny. Może dowiem się też coś więcej.

No erotoman gawędziarz, śliniący się przed komputerem na widok samiczek!Megaloman pierwsza klasa.
A my "zachwycone"!!! I tak bawiłby się z nami, pewnie do końca świata, wierząc w to, że kobiety to totalne kretynki, gdybyśmy nie postanowiły zakończyć tej farsy z hukiem!

Dalej było już bardzo ostro! Panie X. Jest mnóstwo stron, gdzie ludzie dokonują internetowego ekshibicjonizmu, nie trzeba się wstydzić, każdy lubi czasami popieprzyć. Proszę sobie poszukać i używać do woli!Ale nie, pana podnieca wykorzystywanie "nieświadomych"!

I krótki komentarz ze świata zwierząt:
"Ogłoszono wyniki badań przeprowadzonych przez uczonych
z amerykańskiego Uniwersytetu Stanforda.
Obserwowali pawiany żyjące na wolności w Kenii. Były to typowe stada
z dominującym samcem, podporządkowanymi mu kilkunastoma samicami
i ich potomstwem. Samiec alfa wymuszał posłuszeństwo tradycyjnymi metodami, gryząc samice i zadając im głębokie rany. Na początku lat 80
podczas kilku miesięcy w obserwowanych grupach
dominujące samce zginęły z powodu jakiegoś wirusa.
Ku zdumieniu naukowców samice nie dopuściły do zastąpienia tyranów. Owdowiałe pawianice zorganizowały od nowa swoje stado.
Kły i bicepsy zastąpiły negocjacjami, hierarchię więzami emocjonalnymi.
Zamiast walczyć, spędzały czas na wzajemnym iskaniu i przytulaniu.
Pojawiła się nowa, trwająca już 20 lat, kultura altruizmu i tolerancji.
Wystarczyło zniknięcie oprawcy, by nastały rządy bez prześladowania słabszych..."

źródło obrazka- na obrazku :), reszta moja!

2011/03/16

Do serca przytul psa, weź na kolana kota....

Podobnie jak dwa lata temu nie wyobrażałam sobie życia bez psa w domu, tak teraz nie wyobrażam sobie życia bez psa i kota.
Kto ma ten zrozumie :)
Pisałam już kiedyś o Larze. To psina moich rodziców. Od momentu kiedy zamieszkał u nas kot, kiedy nas odwiedza na jej pyszczku zawsze maluje się rozkoszna mina, typu: -Ej, ty chyba żartujesz ja mam tolerować kota w domu? KOTA? Zwariowałaś? Nie mogę nawet raz "chapsnać" go w tyłek? No coś ty?
Kot tymczasem stara się z nią zapoznać, a to się otrze, a to mruknie jej do ucha, a to da buziaka szorstkim jęzorem. Chodzą tak wokół siebie, wywąchując swoje zapachy, to zbliżając się do siebie niepewnie, to uskakując w bok, jakby to drugie nagle stanęło w płomieniach.
Ostatnio Lara była u mnie dwa dni, pojechaliśmy do sklepu. Niby Sara spokojnie zostaje w domu z Citkiem, ale została też Lara, kto wie jakie instynkty obudza się w nich, kiedy jedna warknie chociażby w stronę kota? Wracaliśmy z duszą na ramieniu. Podjeżdżamy pod dom, kot siedzi w oknie i wypatruje. Uff znaczy się żyje:). Zanim doszłam do drzwi zastanawiałam sie czy aby psy nie odniosły jakiegoś uszczerbku na zdrowiu? Ale nie, wchodzę, wszystkie żywe i zadowolone, każde się cieszy, psie ogony machają, kot ociera się o nogi i mruczy.Jednym słowem sielanka. Egzamin zdany! Generalnie z moich obserwacji wynika, że mimo wszystko Lara spokojnie może funkcjonować w domu z kotem :).
Notabene posiadanie kota to obowiązek, również "łóżkowy" :)

A takie widoki będziemy podziwiać już niedługo z okna w kuchni :)

Kot je bardzo lubi :)

2011/03/09

Kupa mięci...

Muszę sobie zapisać, ze w marcu tego roku cukier po 4,09 to OKAZJA!!!OKAZJA!!!
Szczęka mi opadła, miałam jeszcze zapasy z poprzedniego miesiąca i nie wiem kiedy tak podrożał. Niemniej jednak na pewno nie ma to nic wspólnego z faktem, ze w moim mieście były dwie, działające cukrownie, potem została jedna, ale i ona została pokonana przez oferentów dla których ważniejszy jest teren inwestycyjny, pod nowe centrum handlowe w którym radośnie uśmiechnięci będziemy kupować cukier po 5,20 w okazyjnej cenie!
Zburzono czytaj wysadzono budynki, które były zabytkiem! Zniszczono fabrykę, która działała i dawała pracę setkom ludzi. No i mamy cukier po okazyjnej cenie!
Troszkę wiadomości tutaj i tutaj i gospodarczo.

2011/02/23

Zimo idź już sobie!!!

 
 
 
 
Było naprawdę ohydnie gorąco ;P
Posted by Picasa

2011/02/18

And the WYRÓŻNIONYM is....


Mój blog dostał wyróznienie od Graszki
I dlatego Aga jest bardzo dumna, wyróżnienie przyjmuje z całym dobrodziejstwem inwentarza.
A to oznacza, że muszę:
1. - Podziękować za wyróżnienie.
2. - Umieścić u siebie link do bloga osoby, która Cię wyróżniła-jest powyżej :))
3. - Umieścić u siebie logo wyróżnień-co czynię z dumą!
4. - Przekazać nagrodę do 10 blogów- ciekawe jak wybrać te, które go jeszcze nie mają?!!
5. - Umieścić linki do tych blogów.
6. - Powiadomić o tym nominowane osoby.
Poza tym stworzyć listę rzeczy, które czynią mnie szczęśliwą...
Droga Grażynko!
Pisałam Ci już, jestem bardzo dumna z otrzymanej nagrody, normalnie mnie ta duma rozpiera, rozpiera, boję się, że pęknę :) i dziękuję serdecznie!!!!
Do nagrody nominuję w kolejności zupełnie przypadkowej:)
1. Brunetkę za ciepło, racjonalne podejście do życia, za dobre serducho i wiele wytrwałości w życiu, mimo przeciwieństw losu. Wiem, ze blog jest dostępny tylko dla zaproszonych czytelników, ale czy to moze być powód do pominięcia w wyróżnieniach?
2. Kasię za wszystkie spostrzeżenia dotyczące Zielonej Wyspy. Za to, że nadajemy na tych samych falach i generalnie och i ach!!!
3.Pieprza bo lubię przyprawy! A tą szczególnie lubię :)
4.Antka za to jaki jest!
5.Agę , bo lubię od początku i chcę wiedzieć co czyni ją szczęśliwą ;)
6.Małgosię bo wiem co oznacza jej los!
7.Patrycję , która jest troszkę starsza od mojego syna i bardzo, bardzo ją lubię za całokształt!
8.Tarę , bo znam od lat, niby wirtualnie, ale można się polubić :)
9.Rzabę - za poczucie humoru i całokształt
10. Kontrolerkę za tak zwany całokształt i dlatego, że bardzo jej kibicuję!
What makes me happy?
To, że nie zwalają się na mnie wszystkie problemy świata, tylko jakiś ułameczek procenta :)
Święty spokój, ale tylko wtedy, gdy odczuwam jego niedobór.
Szalone imprezy, ale nie wtedy gdy potrzebuję spokoju :)
Dobra książka, podróżowanie, nawet nie musi być daleko.
I chciałabym trochę więcej czasu, na to wszystko co bym chciała zrobić, wymyślić, zrealizować i niewątpliwie mogłoby mnie to uczynić szczęśliwą:)
A teraz proszę, Wasza kolej!
P.S. Czyli refleksja po chwili, pominęłam sto milionów blogów które uwielbiam czytać, wszystkie znajdują się w mojej linkowni i są warte zajrzenia.Nie wiem czemu ja taka karna jestem, trzeba było wyróżnić wszystko jak leci !!!

2011/02/16

Tfurbeczki...

Mam ochotę wyciągnąć z Was wspomnienia z zamierzchłych czasów, takich kiedy byliśmy maluchami z ograniczonym zasobem słownictwa. O co mi chodzi? Już, już :)
Dziecięciem będąc miałam bajki na kasetach, takie słuchowiska dla dzieci, które odtwarzałam w magnetofonie. W jednej z nich, o bohaterze, którego na pewno znacie, Pinokiu był Ogniojad. Ogniojad często używał sformułowania "Do kroćset tfurbeczek" -no tak to słyszałam i jakoś zupełnie naturalnie przyjmowałam te tfurbeczki, nie wiedząc co też one mogą oznaczać. Były to oczywiście fury beczek, jakby ktoś jeszcze się nie zorientował. W zamierzchłych czasach często w radio, leciał jingiel "Z kraju i ze świata". W moim małym, może trzyletnim pojęciu pan mówił " Z kraju inde świata". O Indiach do jasnego gwinta już coś tam obiło mi się o uszy, toteż zupełnie naturalnie uznałam, że te wiadomości będą z Polski i z Indii :)A co z resztą świata?!
Później hitem było chodzenie"naobkoło" bloków. Rozumiałam już wtedy, że jest to forma niepoprawna, ale to był nasz podwórkowy slang :) Maaaamo!!! Coooo? Idę naobkoło bloków. Dooobrze!
A Wy pamiętacie takie hity?

2011/02/04

Mlekomat.

Jak donosi pewien portal- ni chu chu, nie dam linka :p, we Wrocławiu pojawiły się MLEKOMATY. Tak proszę Państwa, mlekomaty- czyli takie urządzenia w których można kupić świeże i niepasteryzowane mleko, z którego można samemu masełko ubić, zrobić twarożek albo inszą śmietankę!
Można też takie mleko zwyczajnie skwasić. Litr takiej przyjemności kosztuje 3 złote, a pół litra 2. Rachunek jest prosty, lepiej kupować litrami. W mlekomacie można napełniać własne butelki lub zakupić ją bezpośrednio w urządzeniu. Do wyboru mamy szklane i plastikowe.
Mlekomat nie wydaje reszty przy zakupie mleka, ale co ciekawe przy zakupie butelki i owszem!
I jak? Przyjmie się?

Taki żart...chyba.

Linkuję dopóki ustawa w powijakach !!! I na dokładkę podlinkuję jeszcze KOMENTARZE
I co już mam czekać na wyrok?
Źródło EMetro oraz GW. Tylko proszę wejdźcie na stronę główną, żeby nie było, że kogoś na utratę zysków z reklam narażam :)

2011/02/03

Analfabetyzm postępujący....


Nie wiem co ten człowiek, który pisze takie teksty ma zdiagnozowane i prawdę powiedziawszy mało mnie to interesuje. Kto do cholery zatrudnia analfabetów do redagowania artykułów internetowych?!
Pokazuję Wam screen, ponieważ jak znam życie za chwilę masa internautów w komentarzach zwróci uwagę na błędy i zostaną one poprawione. Grunt, że dramat "64-letniej kobietę" umknął mi gdzieś, uleciał w przestrzeń, bo znowu zamiast przeczytać gładziłam włosy stające dęba na głowie.
źródło niezawodna Gazeta Wyborcza.

2011/02/02

W Egipcie przewrót...


Ale co to tam!
Zazwyczaj kupuję Angorę, jak zapewne wiecie to przedruki z prasy dostępnej na rynku.Najlepsze artykuły zebrane w jednym miejscu, no i najlepsza lektura w miejscu odosobnienia przymusowego. Bo my tam mamy gazetnik, co skutkuje tym, że w sytuacjach awaryjnych biedak czekający, może sobie trochę poooczekać :)
Angora cyklicznie drukuje fragmenty książek, takie powieści w odcinkach. Aktualnie jest to "Historia kołem się toczy" Anselmy Głowacz. Jest to opowieść Austriaczki, która pokochała i wyszła za mąż za Polaka i w imię tej miłości zamieszkała w naszym komunistycznym kraju. Powiem Wam, że każdy odcinek czytam z niezwykłą przyjemnością, w zasadzie złapałam się na tym, że od tego zaczynam. To taki mój ulubiony blog na papierze. I już wiem, że kolejną drobną przyjemnością jaką sobie sprawię, będzie wycieczka do księgarni i zakup tej książki.
A wieczorem sprawię sobie kolejną przyjemność i obejrzę "Kwiat pustyni", książka moim zdaniem zasłużyła na miano bestsellera, choć bardziej logicznym byłoby nazwanie jej bestczytadłem :), mam nadzieję, że film mnie nie rozczaruje.
Źródło obrazka

2011/01/30

 



Chciałam tylko napisać, że naprawdę nie chcę żadnego wstrętnego blokowiska zamiast takich widoków!Autor PAWCIO!
Posted by Picasa

2011/01/29

A Agę dzisiaj naszło taki tak i tak . Bardzo miły wieczór. Prawie liceum :)

2011/01/26

Grypa szaleje.

W czwartek zadzwonił tato:
-Co robi P., bo trzeba nam do apteki jechać? -Trzeba, to trzeba, pojechaliśmy...po leki na świńską grypę. Weszłam na chwilę po recepty i na moment z lekami. Tato leżał pod kołdrą, ubrany ciepło, na kocu elektrycznym i telepał się jak nie przymierzając galareta na talerzu. Mamuś pociągała nosem, wieczorem miała już wysoką gorączkę i tak się telepali razem z tatą.W piątek było wiadomo, no śmiesznie nie jest.
-Trzeba zabrać psa, bo my nawet nie mamy jak z nią wyjść. Trzeba, to trzeba :), zabraliśmy, wyprowadziliśmy, została.
Piątek wieczór, siedzę spokojnie, obowiązki wypełnione, zaraz,zaraz, coś tu zimno. O matko ale strasznie zimno- mruknęłam szczękając zębami tak,że umarłego by obudziło. Ale do jasnego gwinta, co jest? Telepie mną jak nie przymierzając pięknisią na urządzeniu odchudzającym wibracjami. Coraz bardziej trzęsie, jak do cholery zmniejszyć te obroty? Trzęsącymi rękoma zakładam dres, starając się nie przygryźć języka od tych dreszczy. Termometr w rękę, 38,6- PKP (dla młodszych czytelników Pięknie Ku..a Pięknie). Pod kołdrę, ibupromy i telepiemy się, telepiemy! Wyczytałam ostatnio, że kiedy śpimy w zimnym pomieszczeniu nasz organizm wytwarza tzw. brązowy tłuszcz, który jest świetny i bardzo wspomaga proces odchudzania. No kurcze, pojęcia nie miałam, że są dwukolorowe tłuszcze, z czego jeden dobry a drugi ten mniej kochany.Zimno mi było za przeproszeniem ku..wsko, więc mam nadzieję, ze wytworzyłam mega dawkę brązowego tłuszczu. Mięśnie bolały tak jakbym własnie zakończyła jakiś cholerny maraton. Rano młody jak mnie zobaczył poleciał do apteki po leki. P. był w pracy i nie wiedział co się święci! Wieczorem już spał, a o 4 spałam ja. Uwaga podaję specyfiki działające w trakcie choroby: na gorączkę 2 pyralginy, plus gripex max i wit.C w ilościach zatrważających. Tak sobie walczyłam z gorączką 2-3 dni, ja ją w dół, ona w górę, to ją w łeb, spadła i tak w kółko macieju (sorry synu). Z atrakcji dodatkowych pojawił się kaszelek, taki spod serducha, wyrywający płuca. Dziwna ta grypa, codziennie pojawiały się nowe objawy. W poniedziałek doszedł katar, ale jaki! Zanim P. dowiózł dwa pudła chusteczek zużyłam dwie rolki papieru! Zbladłam jak papier, skóry pod nosem nie powstydziłby się hipopotam. I tak sobie dochodzę do siebie do dnia dzisiejszego. Ba! Cała rodzina tak ma,rodzice, siostra też, młody też skapitulował. Leżymy w trzech różnych domach i wymieniamy się "doświadczeniami". I tylko P. ocalał. -Widzisz, bo ja te zarazki tak w swoim organizmie zmutowałam i unieszkodliwiłam, że one już nie są groźne-powiedziałam. Boże, ale ty jesteś, nawet wirusy na tobie zdychają- usłyszałam w rewanżu.

2011/01/23

Chwalimy się i propagujemy pewną akcję.

Będziemy się chwalić! Ja blog i moja pani! Wzięliśmy udział w projekcie, wymyślonym w szczytnym celu. Chodzi o pomoc dla małego Mikołajka. Możemy uczynić jego życie szczęśliwszym a przy okazji pośmiać się trochę. I pomyśleć nad dolą rodzica. I wiecie co myślę, że każda złotówka się liczy!
I cieszymy się i moja pani i ja, że poznaliśmy tyle świetnych blogów o istnieniu których nie mieliśmy pojęcia. Bo my się tam władowaliśmy trochę przez przypadek. Serio! Moja pani napisała do Chudej, a ona chociaż nas wcześniej nie znała uznała, że się nadamy! I oto jesteśmy!
Szczegóły tutaj i w linkach po prawej!
A teraz idziemy leżeć, bo pani strasznie na mnie kicha!

2011/01/20

...


Zapalam wirtualne światełko dla Ewy, cudownej mamy, cudownej Nulki. Nie mogę uwierzyć w to co zobaczyłam dziś na jej blogu. Brak mi słów Ewo. Smutno, bardzo smutno :(

Macierzyństwo bez reklam.... czyli poradnik dla jeszcze niezorientowanych.

Na wstępie apel, po którym wszystkie mamy zachwycone wiecznym robieniem "a gugugu", "bziii" i tym podobnymi oraz te karmiące pięć lat własną piersią, którym nigdy się nie nudzi, a na pewno już nie męczy macierzyństwo, uprasza się o zatrzymanie się w TYM miejscu :), dziękuję.

Każdy komu przyszło do głowy posiadanie dziecka powinien najpierw sprawić sobie kotka. Każdy posiadacz koteczka wie, że jak koteczek śpi to jest słodki i miły. I taki puchaty i mięciutki. Rozczulający po prostu, po krzywu też.
Z dzieckiem jest podobnie, jest najpiękniejsze na świecie, aniołeczek taki, słodkie zamknięte oczęta, jak cudownie złożyło piąsteczki, co za nózie, skarb nasz kochany.
W tym miejscu zaznaczyć należy, że skarbem jest i będzie zawsze, bez względu na okoliczności- to do tych mam, które jednak nie posłuchały autorki i mimo wszystko czytają dalej, chociaż autorka wypisuje tu same brednie i kalumnie :)
Ale, ale, są chwile, gdy koteczek się wyśpi, koteczek wstał i jest głodny. I domaga się jedzenia teraz, natychmiast i nie interesuje go nic innego. Koteczek głośno miauczy, pada zemdlony koło miseczki i patrzy na was tak, jakby chciał wam uświadomić, że jesteście najgorszym właścicielem na ziemi. I nie ma, że boli, ze jeszcze nieugotowane, saszetki się skończyły, a sucha karma już nie teges. Ma być i już. Dlatego, każda doświadczona mama albo właścicielka koteczka, wie, że nie może dopuścić do takiej sytuacji. Nie ma, że boli, że zabraknie na rano? Lecimy do Tesco, bo tam otwarte całodobowo! Beztroska tych czasów, kiedy zabrakło chlebka na rano (No, to co? W południe się kupi!) już dawno za wami.
Czasami koteczek chodzi i robi smętne "Iłłłłłłł", patrzy ci w oczy, na twoje ręce ubabrane mąką i farszem. Koteczek się nudzi! Kotku idź do pokoju, za chwilę się z tobą pobawię, tylko skończę obiadek- mówisz i odsuwasz od siebie wielkie wyrzuty sumienia. Wracasz spokojnie do kończenia roboty.
Trzask! Brzdęk! Lecisz do pokoju, a tam twój najulubieńszy szklany świecznik rozsypany w drobny mak. Koteczek się rozpędził, wskoczył na stół i zjechał z bieżnikiem. No skąd miał wiedzieć, że tak będzie? No przecież nie możecie oczekiwać od koteczka aż takiej logiki, która pozwoli mu to przewidzieć?
Z dzieckiem jest podobnie, tylko każda mama nabywająca z czasem doświadczenia wie, że na trzask i brzdęk, to często już dawno po akcji, należy koniecznie sprawdzić co się dzieje, absurdalnie wtedy, gdy robi się cicho. Generalnie cisza w czasie gdy dziecko nie śpi jest niepokojąca w każdej postaci. Będziecie wprawdzie za nią tęsknić, ale jak nadejdzie z bijącym sercem zaczniecie przeszukiwać mieszkanie!
No więc zrobiło się cicho, lecicie do pokoju, a tam latorośl siedzi spokojnie wśród kłębowiska dopiero co z wielkim trudem uprasowanych ubranek, które z takim poświeceniem segregowałyście wczoraj i układałyście półprzytomne wieczorem. I dziecko jest zadowolone! I się do was szeroko uśmiecha! I co?! Te jeszcze niewtajemniczone powiedzą-Zabiję bachora, dam mu w tyłek to popamięta! Cieeeekawe! A koteczka byście zabiły? A te oczy ze "Shreka" pamiętacie? A pamiętacie, ze koteczek nie potrafi przewidzieć wszystkich zdarzeń przyczynowo-skutkowych? Logiczne prawda? Dziecko ma tak samo. Skąd mogło wiedzieć? Psecies chciało ci pomóc. Psecies bluzecka jest mokja i tseba zmienić. Może też być inaczej, wy w pokoju dziecko nie, nagle cisza!Lecicie sprawdzić co i jak, a wasza słodzizna właśnie postanowiła wam pomóc w obiadku, w tym celu miesza właśnie na podłodze mąkę, kaszkę oraz fasolę typu jasiek. I ugniata ciasto! Dlatego posłuchajcie choć raz poradników. Te rzeczy trzymamy wysoko, poza zasięgiem dziecięcych łapek.
Czasami kotki mają tak, jakby im ktoś pieprzu do tyłeczka nasypał. Stają śmiesznie na podłodze, dupka w górę, przednie łapki zamiatają po podłodze, jakby nakręcały jakąś gumkę, jak w tych samochodzikach, co to najpierw je nakręcisz a później puszczasz. I koteczek też się puszcza na oślep! A to przed ścianą nie wyrobi, a to ze schodków zleci, a to przewróci krzesełko, a to telewizor zachwieje się niebezpiecznie no i może nam wpaść pod nogi. I nie ma, że boli, koteczki tak mają :) I koteczki tak mają zazwyczaj pod wieczór, bo się w dzień wyśpią. I nic ich nie obchodzi, że ty rano masz wstać i iść na rozmowę w sprawie pracy, przyjąć ważną delegację w firmie, lub zwyczajnie być u lekarza na 7.30*
I dzieci też tak mają, często przestawiają dzień z nocą, słyszałam kiedyś parę legend o dzieciach, które przesypiają noce od urodzenia. W każdej legendzie jest ziarno prawdy, ale jak znam życie traficie na egzemplarz, który o tym nie wie. Także przygotujcie się na sytuację, że siedzicie nieprzytomne na fotelu, podczas gdy dziecko zabawnie odpycha się nóziami i jeździ w chodziku po całym pokoju. Radośnie pokazując wam światełka i bombki na choince. To co, że dla was to żadna nowość? Cierpliwie mówicie-To jest zielone światełko, a tamto czerwone. Tutaj wisi mikołaj, a tam konik. I nawet uznacie, że to zabawne, odkrywacie z dzieckiem świat! Tylko łózko będzie do was mrugać zachęcająco, no chodź już spać, zobacz jakie jestem wygodne. Bądźcie twarde! Spróbujcie położyć dopiero co obudzone dziecko, nikt nie mówi, że się uda!
Z koteczkiem jest też tak, że kiedy ktoś mu nasypie tego pieprzu do dupki, to można na niego krzyknąć. Uspokój się, bo w końcu zrobisz sobie albo komuś krzywdę! Z psem jest lepiej, jak nakrzyczycie i każecie leżeć, to on będzie leżał. Koteczek ucieknie na chwilę, żeby dosłownie za moment skradając się po cichutku powrócić radośnie, do dopiero co przerwanej zabawy! Posiadanie koteczka nauczy was, że z dzieckiem bedzie dokładnie tak samo!I dziecko też jest słodkie!
Czy warto? Warto!!! Ale nie wierzcie w reklamy :))))


(*niepotrzebne skreślić)

2011/01/19

Prywata...

Czyli polecam naszą nową koleżankę, zostawiła mnie ponad miesiąc temu (buuuuu) i wyjechała na zieloną wyspę, znalazłszy tam szczęście i ukochanego :)
Powitajcie ją ciepło, bo nie wątpię, że będziemy mieli co poczytać :)

A dzisiaj było tak...

Dzień zaczął się jak zwykle zimową porą. Najpierw zadzwonił budzik, miałam ochotę pieprznąc telefonem o ścianę. Za oknem rozciągał się zachęcający do wstawania mrok. Otworzyłam kanały słuchowe, dobiegł mnie miarowy stukot kropel deszczu. Kap, kap, kapało usypiająco. Wyłączyłam budzik i obiecałam sobie solennie, że jeszcze pięć minut i wstaję.Taaak. Piec minut wydłużyło się do pół godziny, jak zwykle zimą. Półprzytomna poczłapałam do kuchni, zaparzyłam kawę i dopiero wtedy otworzyłam jedno oko. Dobrze, że otworzyłam, bo koteczek, Citek znaczy, raczył przypałętać mi się pod nogi o mało nie powodując u mnie uszkodzenia szczęki w postaci wybitych dwóch jedynek, a kto wie może i dwójek?Po pierwszym łyku zrobiło się normalniej, otworzyłam drugie oko, sięgnęłam po lusterko i kosmetyki, pamiętaj o światełku w akwarium powtarzałam sobie w myślach. Kup do cholery w końcu fafnasty wyłącznik czasowy, dodałam po chwili, jak zwykle przekonana, że popołudniu i tak nie będę o tym pamiętać. Z tymi wyłącznikami made in China,dostępnymi w Castoramie czy innym Obi to ciekawa sprawa. Wyglądają bajerancko, mają elektroniczny wyświetlacz i możliwość programowania różnych godzin włączenia urządzenia, również w różnych dniach tygodnia. Na tym ich bajeranckość się kończy. Jako, ze po paru dniach :
-wyłączają się o zadanej godzinie,albo i nie.
-włączą światło punktualnie, albo nie.
Takie świetne urządzenia robione małymi chińskimi rączkami, trochę jak ten dobrze wychowany pies, co to do niego mówisz: Idziesz, czy nie? A on idzie, albo nie.

Jako, że wstałam później, jak zwykle zimową porą, pisałam już? To i czasu miałam mniej na zaliczenie wszystkich obowiązkowych punktów porannych, a tu już Sara patrzy błagalnie na drzwi. Poleciałyśmy, ona na czterech, ja na jednej nodze, kto do cholery wymyślił, że na jednej nodze ma oznaczać szybciej?!
Siku, kupa, leje, dom. Torebka, parasol, zamknąć drzwi i na przystanek! Stoję, czekam, autobus raz na pół godziny, stoję, czekam, leje. Jadą samochody, każdy grzecznie omija kałużę naprzeciwko przystanku. Czekam, leje, sruuuuuuuu, czuję jak błoto zalewa mi włosy,rozpięty płaszcz, żakiet, bluzkę pod żakietem, spodnie i buty.
O żesz ty* w mordę walony kutafiejcu czerwononosy w za dużym jak dla ciebie* Tirze! Ty ślepoto kurza i niedorobiona, ograniczenie prędkości do 40-ski na osiedlu, gdzie chodnik jest tylko z jednej strony ulicy, jest zrobione w jakimś celu! Jakbyś jechał normalnie, nie stałabym teraz jak ten dalmatyńczyk, lżąc na czym świat stoi.
Obyś nie ściągnął nigdy z drogi, żadnego niewinnego dziecka, tego naprawdę ci* nie życzę, za to posyłam ciepłe i szczere życzenia kontroli drogowych co 15 kilometrów, mandatów co drugi dzień i szybkiej utraty prawa jazdy!

* Chyba nie myślałeś, ze będę do ciebie pisała z dużej litery patafianie?

2011/01/16

Czego jeszcze nie wiecie o Adze_xy...

A wstydzilibyście się zapytać, czyli uzewnętrzniam się, wrobiona przez Stardust. Zabawa polega na podaniu tego wszystkiego co mogłoby wykorzystać CIA, CBA czy inne tam organizacje przeciwko Tobie. Czyli ujawniamy wszystkie nasze wady, zboczenia, tudzież fakty do tej pory nie ujawnione na blogu.
Proszę uprzejmie, kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem.

1. Pierwszą książkę przeczytałam w przedszkolu i były to" Dzieci z Bullerbyn", do dziś mogę cytować fragmenty z pamięci, ot choćby początek "Nazywam się Lisa, mam siedem lat i wkrótce skończę osiem. Czasami mama mówi:
-Jesteś już dużą dziewczynką... "
Do dziś dnia potrafię sięgnąć po tę książkę, która już teraz ma wygląd eksponatu muzealnego.

2.Trenowałam kajakarstwo, jakieś 1,5 roku. Nie było to zajęcie szczególnie dla mnie fascynujące ale towarzystwo było fajne. W związku z tym osiągnięć wielkich nie posiadałam.

3.Chronicznie nie cierpiałam grać: w piłkę ręczną, koszykówkę. Trawiłam tylko siatkówkę oraz wszelkie zajęcia związane z gimnastyką. Świecę robię jak mało kto!

4.W czasach szkoły średniej nie zadawałam się nic a nic z ludźmi z tzw. dzielnicy, w związku z czym dotarła do mnie plotka, ze siedzę i ryję w książkach, dlatego mnie nie widać :D

5. Każdego dnia po lekcjach w liceum łaziłam do Rynku, gdzie poznałam całe mnóstwo znajomych. We Wrocławiu działał ruch, o którym trochę starsi powinni słyszeć. Była to Pomarańczowa Alternatywa. Jednym z głównych działaczy był Kielar. Wymyśliłyśmy kiedyś z kumpelą, ze będziemy chodzić po rynku i konspiracyjnie oznajmiać ludziom "Kielar zdradził"- tak poznałyśmy Kielara :)))

6.Byłam na imprezie ze skinami. Traktowali mnie jak księżniczkę. Ciekawe, bo gdy chodziłam po mieście z moim facetem - metalem, zdarzyło mi się być zmuszoną do uciekania przed nimi:))

7.Lubię grać w bilarda.

8.Bardzo łatwo wybaczam, ale jeżeli ktoś zrani mnie kilkakrotnie jestem w stanie z miejsca zapomnieć o istnieniu takiej osoby, na zasadzie kropli,która przelała czarę goryczy. Stosowałam w życiu dwa razy.

9.Kiedy rozmawiam z kimś zawsze, ale to zawsze staram się wczuć w jego sytuację. Bardzo rzadko ranię ludzi świadomie, trzeba naprawdę nadepnąć mi na odcisk. Ta empatia mnie czasami męczy:)

10.Mam straszny bałagan na biurku,, kiedy jestem zawalona robotą, ale niech ręka boska broni tego, kto chciałby mi coś tam poprzestawiać!

11.Chciałam być archeologiem.

12.Chmielewską uwielbiam bezkrytycznie, no dobra ze dwie książki uważam za nieudane.

13.Uwielbiam torebki. Ciągle mam za mało butów. I piszę tu poważnie. Mam mało butów. W przeciwieństwie do torebek :)

14.Przeglądam się w wystawach.

15. Mam zły nastrój, jeśli uważam, że rzeczy wybrane rano do ubrania, to nie jest mój szczyt marzeń na dziś, potrafi mi to zepsuć dzień.

16.Za największy komplement uznałam : Ty wcale nie wyglądasz na księgową!

Wiecie co, mogłabym jeszcze trochę, ale niech się inni męczą!
Wrabiam bezczelnie i bez żadnych oporów:
Dośkę
Piotrusia
Tarę
Anabell
oraz Graszkę

2011/01/15

Pajacyk...


Chętne uprasza się o pisanie na wyżej podany adres. I w sumie nie wiem czy ten tytuł nie odnosi się bardziej do pana, ekhem czy jego miejsca zamieszkania przez "ł". :)

Źródło facebook.

2011/01/14

Moja siostra i ja...

Wiek szczenięcy, to znaczy ja starsza (musisz być córeczko mądrzejsza).
Dyskutujemy:
Ja- A Ty masz nos po tacie!
Siostra- Tak? Tak? A Ty mas usy po tacie!
Tato bierze lusterko z regału, przegląda się, kręci głową.
-Halina, co one chcą od moich uszu?!

2011/01/11

Nowe nadeszło :)


Tratata 25 grudnia narodził się nowy człowiek w naszej rodzinie, tej kobietce :), która zrobiła to oto zakręcone zdjęcie! Mężczyzna ma na imię Toby, bo w połowie jest Anglikiem, ale i tak jest nasz! Po oczach poznaję! No i ładny taki :)
Zdjęcie bezczelnie ukradłam z własnej poczty mailowej, skoro mi je siostra wysłała, znaczy pochwalić się dalej mogę, prawda?

Bongiorno...

Rab, siedzimy w naszym apartamencie. Tato na tarasiku, pije kawę. Włosi wychodzą ze swojego pokoju, słyszymy:
T:- Bongiorno!- spoglądamy na siebie z siostrą i nadstawiamy ciekawie ucha.
W:-Bongiorno- słychać lekkie zdziwienie w głosie, Polako lingwista?
T:-Na plażę idziecie?- my z siostrą dusimy się już ze śmiechu pod kuchennym okienkiem.
W: - Hę?????
T: dużymi literami- NA PLAŻĘ MÓWIĘ, SŁOŃCE ŚWIECI, PLAŻA, CIEPŁO- zamaszystym ruchem wskazuje na niebo.
W: -A, si si.

Wniosek:
Z każdym się można dogadać!

2011/01/10

Wpis inspirowany......

Na naszej klatce wisi kartka "Kulturalnych ludzi zamykanie drzwi nie trudzi". Bo my bardzo kulturalna klatka jesteśmy, sami sprzątamy, dbamy o ogród wokół domu, mamy swój własny, to się wykazujemy. Nawet własną studnię mamy, niby do podlewania ogrodu, ale z niej nie korzystamy, bo się nam pompy instalować nie opłaca (sic!). Generalnie pełna kultura, każdy ma porządną pracę, zajebiście w mieszkaniu i swoje miejsce parkingowe.
Ja pierdziu, jest tak kulturalnie, ze hej! Nawiązujemy też dobrosąsiedzkie stosunki,
a nawet przyjaźnie-" Ty jesteś moją najlepsza przyjaciółką"- szlochała sąsiadce w rękaw." Daj buzi"- cmok na przypieczętowanie. A później chodzimy do innych i przekazujemy te wszystkie zdobyte tajemnice, pełna kulturka, temu spod F o tych spod E. Tej spod E o tych spod F i B. Kulturka jest się z czego pośmiać i można poczuć się lepszym od tego czy owego. A jak komuś nie pasuje to wypad! Będzie wrogiem, choć był "przyjacielem". Wtedy idzie się na jego piętro, puka do sąsiadów i mówi, że on ten wróg jest taki i owaki, że jeszcze tylko jedno mieszkanie trzeba przekonać, żeby ich nie lubili. I już, będzie kulturka. Można też napierniczać muzyką do trzeciej w nocy, w końcu taka kulturka, ze nikt nie ma prawa spać, kiedy inni chcą się bawić, kulturalnie, jak w klubie nocnym, włączając w to natężenie dźwięków. Tylko jak daleko można zajechać na dwulicowości?!

A żeby nie było smutno i mało optymistycznie, to opowiem Wam jeszcze jedną historię.
Chorwacja, mała wyspa Rab. Byczymy się na tych niewielkich połaciach plaży, obok Czesi,przekonani, ze nikt ale to nikt dookoła ich nie rozumie. Jeden z nich ogłasza na cały regulator "Oj, smerdnąłem sobe"!
Dzisiejszy wpis inspirują Scenki i Ania.

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails