2009/07/31

Grunt to mieć obrońcę...



A było to tak :))


W czasie kiedy nasza-klasa nie istniała, choć wcale nie było ta aż tak dawno temu :) byli uczniowie i tak organizowali spotkania. Moja klasa z liceum też, na dziesięciolecie matury.


Oczywiście,że poszłam w końcu czemu nie. Było fajnie, trochę się przedłużyło, wiec zanim dotarłam do domu był już środek nocy.


No właśnie :) w końcu dotarłam, otwieram drzwi cichutko, żeby moich mężczyzn i mojej psiej córeczki nie pobudzić. Wchodzę i.......... widzę, że On wstaje z łóżka i idzie w moją stronę. Na początku to nawet się ucieszyłam, ale mina mi zrzedła kiedy dojrzałam, że idzie na mnie maszyna do zabijania. Pięści złożone do ciosu, tuż przed twarzą, krokiem posuwistym lezie prosto na mnie z tą postawą boksera na ringu. Upsssss ...cholera niby go znam a tu taki numer!!! Spanikowałam,nie wiem co robić!!! Wołam Go po imieniu, raz, drugi ...i nagle jak na kreskówce, wiecie wtedy kiedy postać przestaje być pod wpływem hipnozy i znikają jej te kółeczka z oczu, On sie otrząsa i mówi : O jesteś!!!


Jesteś! Cholera mało nie zginęłam, a On :Jesteś! :))))))))))


Oczywiście był to jakiś rodzaj lunatykowania, snu na jawie, no w każdym razie nie muszę się martwić niczym, bo ja mam w domu maszynę do zabijania i wara wszelkim niedobrym ludziom. :))))))


P.S. On żeby nie było przemoc wszelką, a w szczególności domową uważa za uwłaczającą rodzajowi męskiemu.


Napisała autorka i oznajmia, że właśnie zaczęła urlop.....

2009/07/30

Psedwójniki.....

To była gwiazdka najprawdopodobniej 95. Młody malutki jeszcze był i śmiesznie mówił jak to maluch. Postanowiliśmy napisać list do Mikołaja. Mama znaczy ja :) wzięłam kartkę i obiecałam spisywać każde słowo.
"Kochany Święty Mikołaju!
Byłem grzeczny (to podpowiedziała mama,bo wiedziała co też najbardziej interesuje Mikołaja). Na Gwiazdkę bardzo chciałbym dostać.... i tu wpadło w słowo Dziecko- PSEDWÓJNIKI."
Konsternacja! Co to do jasnego gwinta jest?
Podpytuję....Synku co to są te psedwójniki? No to wyobraźcie sobie dwulatka,który zapowietrzając się z emocji mówi:
One, one systko umią jobić.Choooooodzić po ścianaaach, systko!
No :)
Taaaak.
To już wiem....
I wymyślam spidermana-NIE!
Pająka jakiegoś-NIE!
Robot?-NIE!
Psedwójniki to psedwójniki.....:D
Cały wieczór wymyślałam...i nic. A Młody zapytany po kilku latach o rzeczone spojrzał na mnie jak na wariatkę :) i powiedział,że nie ma pojęcia co to było!!!
I tak psedwójniki pozostają dla mnie zagadką do dziś!
A może macie jakiś pomysł?!

Zabawna zabawa....




Stara a głupia. Dziś na godzinę przed końcem pracy kolega podesłał mi ten link http://www.rossnet.pl/wirtualny-stylista/ No i co? No i się zaczęło :))))
Mówcie mi Piast Kołodziej :)))

2009/07/29

When The Moon is in the 7th house....

Wychodzę na film w ramach festiwalu Era Nowe Horyzonty.
On - Tylko mi tam nikogo nie podrywaj!
Ja- No przecież nie po to idę :)))
O- O której jedziesz, mogę Cię podrzucić. Jak wrócisz? Przyjechać po Ciebie?
j-Zwariowałeś wstajesz tak wcześnie i chcesz po mnie przyjeżdżać przed pierwszą?? Będzie koleżanka, przyjedzie autem, odwiezie mnie do domu.
Uspokojony wychodzi.
Oczywiście mnie podrzuca, bo ponoć fajna jestem (przynajmniej dla niego), po drodze zabieramy kolegę :* , który całą tę drakę wymyślił i za co serdecznie mu dziękuję.
W Rynku spotykamy moją koleżankę, idziemy na piwko, bo mamy jeszcze trochę czasu. Wszyscy together razem...... I nagle okazuje się, że kumpela a i owszem może mnie odwieźć ale zanim rozpocznie się film, bo rano wcześnie wstaje . On ciągle jest z nami. Zaczyna się indoktrynacja: Nie będziesz miała czym wrócić, nocny co dwie godziny, jak dobrze pójdzie to trafisz na ten po 2.00. zobacz o której będziesz w domu.To co jedziesz czy zostajesz? I patrzy tym błagalnym wzrokiem :)
No jasne,ze zostałam w końcu do jasnego gwinta po coś tam poszłam:
http://www.youtube.com/watch?v=w3I1y3jHgxA

A dziś rano dzwonię do niego, on już w pracy.
Ja-Cześć Kochanie,chciałam się tylko przywitać.
On-No słyszę.Dzień Dobry o 2.10 się wróciło.
Ja- Naprawdę ? Dałabym sobie łeb uciąć, że o 2.15.
On- 2.10 na zegarek patrzyłem.
:)))))))
A ja tak cichutko weszłam do domu,drzwi do sypialni były zamknięte,wszystko co mogło wydało się śpiące i chrapiące......a On czuwał!!!

2009/07/24

No muszę.....

Hej! Jak tam krajobraz po burzy?

A było to tak,siedziałam spokojnie na kawce urodzinowej dwa piętra niżej i nagle patrzę za oknem najwyraźniej zbiera się na deszcz. Nie zdążyłam pokonać tych dwóch pięter,gdy rozszalała się nawałnica. Wiatr (nawet nie wiem czy to jeszcze wiatrem nazwać-tak delikatnie? ) był tak silny,że kilkanaście sekund mocowałam się z drzwiami, żeby wejść do mieszkania. Tam już MCO walczył z oknami. Walczył to dobrze powiedziane. On je do ściany a ono na niego. Pozamykał ale tak,że część okna, ta uchylna od góry nie połapała w związku z czym miałam je zamknięte-otwarte. Wiatr ponad 100 km/h prosto w te nieszczęsne oczy domu a ja muszę otworzyć i domknąć! Zamykaliście kiedyś 2 okna 10 minut?
Uffff !!!! Po sprawie,od drugiej strony ok.Wszystko jak należy,dachowe nie wyfrunęły :)
No to z głowy, mogę z przerażeniem w oczach obserwować co się dzieje na zewnątrz, ale,ale....nie ma tak dobrze. Wpadam do sypialni a tam przez ZAMKNIĘTE okno woda leje się strumieniem! Ręczniki wszelkie, szmaty-wszystko na podłogę,wycieram i z przerażeniem obserwuję okno,które od początku zgłaszałam wykonawcy jako wadliwe. I tu apel do Właścicielki okienka- nie odpuszczaj!!! Reklamuj do skutku,bo gwarantuję Ci możesz mieć potop w domu. Ja w każdym bądź razie już nie odpuszczę!!
A i oczywiście kilka godzin nie było prądu.
MCO panikarzem nie jest ale spytał wczoraj: Mieszkanie ubezpieczone?-TAK. - Zostaw, schodzimy na dół!

To wszystko oczywiście Pan Pikuś, my żyjemy.......wszystkim ofiarom tej nawałnicy [*]
A młodej kobiety w ciąży ,która zginęła wioząc dwójkę swoich dzieci przeżyć nie mogę......

I w ramach mojego komentarza : http://www.youtube.com/watch?v=ayYcyd6MBVI , a teraz gromkie DZIĘKUJEMY!!!!

2009/07/22

Oczarował mnie...

Świat blogowy..... można tu poznać naprawdę ciekawych ludzi. Mijamy się codziennie, oceniamy po pozorach i nawet nam do głowy nie przyjdzie,że idzie, siedzi, jedzie koło nas artystka kulinarna, świetna fotografka, fascynująca osobowość. Z natury jestem zwierzę obserwujące,bywa, że w knajpianych ogródkach pozwalam rozmowom toczyć się gdzieś obok a sama przyglądam się ludziom. Nigdy się nie nudzę :)
Lornecie, która potrafi na świat patrzeć z fascynacją http://foto-potok.blog.onet.pl/ dedykuję widok z moich okien. Zachwyca mnie każdego dnia :)
Dzisiaj krótko, bo pracy sporo :))



Tu wschód:


Tu zachód:



A tu "grzyby" po deszczu,czyli rodzinka ślimaczków.

2009/07/20

Prawo ojca....

Dzisiaj będzie mniej optymistycznie,choć nie chcę nikogo tutaj dołować-spokojnie.
Muszę tylko gdzieś wyładować narastającą we mnie latami wściekłość.Przy okazji może ktoś to przeczyta,może podzieli lub nie moje zdanie.
Rzeczywistość jest taka,że w dzisiejszych czasach kobiety nie zgadzają się już na byle co/kogo w domu, byle tylko portki były. Skutkuje to coraz większą ilością rozwodów. Jest coraz więcej dzieci,które muszą odnaleźć sie w nowej rzeczywistości. Wszystko jest ok jeżeli dziecko może mieć normalny kontakt z obojgiem rodziców.Czuje się kochane i ważne dla jednego i drugiego. To zdrowa, normalna sytuacja.Normalna w całej tej zwariowanej dla niego sytuacji, lepsza zapewne niż życie w domu w którym nic nie idzie jak należy.
MójCiOn ma ojca,ojca na którego jako dwu- trzylatek czekał z zapartym tchem,bo miał przyjść,pobawić sie,przytulić,być. Ojca,który obiecywał i nie pojawiał się na umówione wizyty- no może w czasie rozwodu,wtedy był wzorem cnót wszelakich. To nie on patrzył na oczy pełne łez,na buzię w podkówkę. Nie on musiał zaradzić rozczarowaniu ogarniającemu maleńkie serduszko.
Przyszedł jednak czas,że nauczyliśmy się normalnie rozmawiać, chciałam tego dla dobra MCO. Można to nawet nazwać fajnym koleżeństwem,bez żali,rozpamiętywania ......
Od kilku lat nazwijmy go K. ma nową żonę,nowa żona to nic zdrożnego- w końcu każdy ma prawo do życia z kimś w szczęśliwym związku, nie bycia samotnym. K.ma, ja mam - to normalne. Wszystko było ok do czasu pewnego ważnego w życiu dziecka wydarzenia gdzie K.pojawił sie z żoną. Poznałam tą panią,piękna dziewczyna,wydała mi się bardzo ciepła i miła. POZORY! Od tego czasu K. nie może zobaczyć się ze swoim synem, nie wiem czy ze względu na to,że MCO okazał się miłym,ładnym chłopcem czy też dlatego,że jego mama nie jest starą pomarszczoną wiedźmą z nadwagą a ciągle nieźle wyglądającą kobietą? Ona stała się zaborcza,zazdrosna i postawiła ultimatum. A K.? K. zrezygnował....poddał sie dla dobra małżeństwa.
I tu mój apel:
Piękna kobieto dla mnie on może być już tylko znajomym,nie odczuwam nic z uczuć wyższych jak miłość i przywiązanie. Nie chcę burzyć Twojego związku-jestem w szczęśliwym dłużej niż Twój staż małżeński, ale nikt nie dał Ci prawa odbierania dziecku ojca. NIKT! Nie jesteś boginią, Bogiem tym bardziej i krzywda MCO niech zawiśnie nad Tobą jak chmura gradowa. A w starą,opasłą wiedźmę dla Twojej satysfakcji na pewno się nie zmienię :p

K. oczywiście nie jest bez winy....................................normalny facet znalazłby wyjście z tej sytuacji.
A wszystko dlatego,że rozmawiałam i płakałam wczoraj z moim synem......

2009/07/17

Zmysł techniczny....

To dziadostwo trapiło mnie od małego. Po tatusiu jak sądzę. A zaczęło się od rozkładania zabawek na czynniki pierwsze. Jeżeli sądzicie,że Wasze dzieci niszczą zabawki to nic bardziej mylnego. Ja musiałam rozłożyć je do ostatniej śrubki :). I tu siłą rzeczy przypomina mi się rodzinna anegdota ze mną w roli głównej.
Miałam wtedy może 3 lata,mieszkaliśmy w wynajętym mieszkanku na poddaszu. Małe ono było,więc Mamusia zawsze swe dziecię miała na oku. Pewnego dnia gotując spokojnie obiad usłyszała ryk jakby syreny okrętowej. To mała Agunia zanosiła się rzewnymi łzami,efekt czyniąc jakby przynajmniej rękę lub nogę złamała w kilku miejscach z przemieszczeniem.Więc moja rodzicielka kochana z przerażeniem w oczach pyta-Agniesiu co się stało? Dziecko?!!
A ja siedząc nad metalowym samochodem-ciężarówą(pamiętam doskonale), monolit cholerny, nie do ruszenia, zalewając się łzami wielkimi jak grochy odpowiadam - Nie umiem papsiuć!!!!
Teraz za to naprawy mi niestraszne !!!!!

2009/07/16

No więc sama w to nie wierzę....

Ja przeciwniczka publicznych wynurzeń właśnie założyłam bloga.....
Ona czyli ja -kobieta niepokorna,w średniowieczu już dawno skwierczałabym na stosie. Serio! Z moimi poglądami, empatią i ciągle odczuwaną wścieklicą na jawne niesprawiedliwości tego świata-nie miałabym najmniejszych szans.
On-czyli życia towarzysz-straszna cholera czasami i dobry człowiek generalnie. Ogólnie nie leń,w żadnym wypadku! Czasami za dużo sprząta,często za bardzo się przejmuje.
MójCiOn - czyli potomek,dziecię (co piszę! Wielkie już dziecię) dojrzewające o dobrym serduchu, inteligentne, z deka leniwe....miłośnik komputera i naleśników....


MójCiOn czasami od komputera wstaje i wtedy lubi męskie sporty.....

i Oleeee napisała autorka bloga :)

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails