2009/10/16

O ciągnięciu (z) wora słów kilka......

Impreza,jest miło. On rozpoczyna opowieści o naszym nowym zwierzaku.
-No więc ja wstaję pierwszy, to Miau tez się budzi i przyłazi. Wczoraj siedzę i słyszę rumor. Wchodzę do kuchni a ta cholera wsadziła łeb do wora i wyżera żarcie,chociaż pełna micha stoi!
Kumple lekko zsinieli na twarzach :D
W końcu jeden nie wytrzymał:
-Stary, Ty to masz dobrze,kot Ci rano ciągnie (z) wora a Tobie to przeszkadza.Biorę tego kota :DDDDD
EDIT:A dodał to zaraz po tym jak moja sis rzekła,że taki kot to sama przyjemność, o czym donoszę i prostuję, bo to ONA wpadła na związek przyczynowo-skutkowy kota i Jego rozanielonej miny!!!!
P.S. W sprawie Miaua proszę nie pisać, On nie odda!!!!

2009/10/13

Nie wiem kiedy to skasuję…

Młody był już wykąpany. Najedzony. Szykowała go do spania. Kręciła się jeszcze po mieszkaniu, myśląc o czekającym ją jutro egzaminie. Niełatwo było połączyć naukę i wychowywanie malucha. Ale dawała radę, rodzice jak zawsze jej pomagali. I nagle dzwonek do drzwi. Wyjrzała przez wizjer.

A ten tu czego?- pomyślała widząc za drzwiami robotnika, który parę miesięcy temu miał z drugim kłaść u niej w łazience kafelki. Miał…. Bo suma sumarum pożarł się ze wspólnikiem tak bardzo, że tamten nawet nie chciał zabrać jego narzędzi po skończonej pracy.

-Niech sam sobie przyjeżdża-powiedział- nie będę mu woził. Tak mnie wkurzył, że nawet nie chcę go oglądać. Znieś je do piwnicy ….

-Ok.- powiedziała wtedy, rozumiała, w końcu zostawił go z ta cała robotą w tydzień po rozpoczęciu.

Zerknęła na zegarek, dochodziła dwudziesta. Westchnęła cicho i otworzyła drzwi.

Otworzyła.. i jakiś wewnętrzny głos krzyknął w niej-NIEBEZPIECZEŃSTWO!!!! Wystraszyła się tego głosu, ale pomyślała, niezła wariatka z Ciebie, daj spokój.

Tamten uśmiechnął się i oświadczył – Przyszedłem po swoje narzędzia.

-Jasne-powiedziała- ale teraz nie mogę ich panu wydać, są w piwnicy, dziecko po kąpieli właśnie ma iść spać. Dlaczego nie powiedziała mu, żeby przyszedł jutro?????

-Zaczekam- oświadczył. Zrezygnowana wpuściła go do mieszkania, poprosiła, żeby zaczekał w kuchni. Zamknęła drzwi do pokoju, położyła się z maluchem. Marudził trochę, nie mógł zasnąć. Zdenerwowana spoglądała na zegarek, minęła prawie godzina. W końcu mogła wyjść z pokoju. Cichutko zamknęła drzwi….

Weszła do kuchni i ją zmroziło. Tamten siedział przy stole, na którym stała butelka wina!

-Napijesz się? Specjalnie przyniosłem.

-Proszę??? – o co tu do cholery chodzi?- pomyślała.

-Wiesz dawno już chciałem z tobą porozmawiać. Bo wiesz ty jesteś sama. Mógłbym się tobą zaopiekować.

-????!!!!

-Mogłabyś zostać moją kochanką, tak sobie pomyślałem. Podobasz mi się odkąd cię zobaczyłem.

Tak? Cholera nigdy nie zauważyła, nigdy nie rozmawiali o niczym innym co wybiegało poza remont łazienki. On był ojcem dwójki dzieci, młodsze urodziło się parę miesięcy później niż jej . I kto do cholery upoważnił go do mówienia do niej na ty? I o co tu chodzi? I co to do jasnego gwinta ma być? Młoda dziewczyna z dzieckiem to jakieś kuriozum w dzisiejszych czasach? Może być traktowana jak towar na sprzedaż? Wściekła się… ale najgrzeczniej jak tylko potrafiła spytała:

-O czym pan w ogóle mówi? To jakiś żart? Przepraszam, ale ja jutro mam egzamin. Idźmy już po te narzędzia, bo chciałabym już położyć się spać.

-Jasne -powiedział- widzę, że się totalnie wygłupiłem.

- No spokojnie, już o tym zapomniałam. Idziemy?

-Tak.

Nawet kiedy zamykała drzwi do piwnicy, coś jej nie grało.

-Zostawiłem kurtkę na górze, muszę wrócić.

-@###$%!##$&!!!

Wszedł do mieszkania i zaczął:

-Strasznie się wygłupiłem.

-Ależ skąd –kłamała-naprawdę nic się nie stało….

Idź już do cholery!!!! Spierdalaj z mojego domu-nerwy miała już na postronku…. Tak brzydko sobie myślała.

Skierował się w stronę drzwi wyjściowych. Patrzyła na niego. Zaraz. ZARAZ!!!! To nie te drzwi. Otworzył pokój w którym spało dziecko.

Stanął tyłem do niej. Odwrócił się, sięgnął do wewnętrznej kieszeni kurtki.

-No skoro nie chcesz to patrz!

ŚWIAT SIĘ ZATRZYMAŁ….. zobaczyła nóż w jego ręku, jej własny nóż, z jej własnej kuchni. Biegła do niego, to był najdłuższy bieg w jej życiu. Zamachnął się, celując w szyję dziecka, nie zdążył, wpadła na niego, przewracając go na podłogę. Chwyciła nóż.

-RATUNKU!!!!!!!-krzyczała rozpaczliwie, licząc na te cienkie ściany oddzielające ją od sąsiadów. POMOCY!!!

-Zamknij mordę, bo zabiję ciebie i dziecko-wysyczał jej do ucha. Miał oczy jak wariat. Zamikła….

-Puść ten nóż- powiedział, bo ciągle trzymała ostrze w dłoni.

-Nie! Nie puszczę dopóki nie przysięgniesz, że nic nie zrobisz.

-Puść- zaczął obracać ostrze w jej zamkniętej dłoni, trysnęła krew.

-Puść ten nóż.

Nie mogła, płacząc powiedział mu, że zrobi wszystko.

-Rozbieraj się-wrzasnął.

-Nie zrobię nic dopóki będziesz grzeczna,chciałem po dobroci.

Myśl, kurwa myśl!!! To wariat!! Myśl!!!

-Wiesz, ja kłamałam. Ale nie chciałam nic mówić, bo wiedziałam, że masz rodzinę. Nie mogłam ci powiedzieć, ze mi się podobasz. Jak by to wyglądało?

Patrzyła na niego…. Zaczął słuchać, uspokoił się trochę. Odłożył nóż.

-Rozbieraj się –wysyczał.

-Ok.- ściągnęła sweter- ale najpierw pozwól mi uspokoić dziecko, a później jestem tylko dla Ciebie. Rozebrał się do majtek. Wsadził w nie rękę, wyraźnie się pobudzał. Nie wierzył do końca, zaczęła gadać cokolwiek, byleby słuchał… myśl, kurwa, myśl………..

Gadała, nieważne co, grunt, że słuchał, że łechtało to jego ego. Pieprzone ego, popieprzonego samca, pana świata stworzonego przez Boga aby górować nad kobietą…

I nagle zaczął jej opowiadać, jak to zaplanował. I tę kłótnię ze wspólnikiem i to, że po paru miesiącach się zjawi po swoją własność. I co zrobi, kiedy się zgodzi. Oraz co zrobi gdyby nie chciała. Zaplanował każdy szczegół…. Słuchała go przerażona…..równocześnie rozmyślając co może się stać,kiedy chwyci dziecko na ręce i skoczy z balkonu. Pierwsze piętro. Ma szanse? Kurwa na połamanie nóg najpewniej. Niewiadomo co stanie się dziecku. Nie….

Może walnąć go tym żelazkiem, którym jeszcze parę godzin temu prasowała bluzkę na jutrzejszy egzamin? Egzamin, jakie to nierzeczywiste, normalne. Czy doczekamy rana? Spojrzała na synka. Płakał rozpaczliwie, krew lała się z jej poranionych rąk, była wszędzie.

Myśl,kurwa,myśl. I gadaj do niego. Jego samcze ego ciągle potrzebuje podbudowania….

-Muszę zrobić herbatę,inaczej nie uspokoję dziecka…

-ok,rób.

-Pomożesz mi jest gorąca. Wystudzisz? Ja w tym czasie postaram się go uspokoić,a później jestem już twoja- mówiła, czując obrzydzenie….

Poszedł, teraz,nie widzi . Dziecko na rękach,uspokajaj go głośno,niech słyszy. Do drzwi. Zamek na górze. Cholera usłyszał!!! Odwróciła się od okna i spojrzała na niego wyglądającego z kuchni, ciągle zaabsorbowana uspokajaniem młodego. Rzucił okiem na drzwi… Ufff nie zorientował się, tak szybko uciekła do pokoju. Teraz !!! Rzuciła się do drzwi, przekręciła klucze…. Młody na rękach. Ryknął i rzucił się do drzwi. Przytrzasnął ją, próbując wciągnąć do srodka, ale ona już prawie była na korytarzu i już krzyczała rozpaczliwie. Udało jej się wyszarpnąć i już zbiegała na dół. Po kilku godzinach niewoli . Żaden sąsiad nie wyjrzał na klatkę…był styczeń,noc,wybiegła na podwórko.On nie zdążył sie ubrać… Krzyczała, do rodziców było 50 metrów, biegła przez podwórko, zanim dopadła bramy na dole była połowa jej dawnych sąsiadów z bloku. Wpadła do rodziców. Płacząc zdążyła tylko powiedzieć- Ten chuj chciał mi zabić dziecko! Mama zaczęła się kręcić w kółko. Tato wrzeszczał – Czy coś jest dziecku???!!! –patrzył z przerażeniem na zakrwawionego z dołu na dół wnuka. –Nie to krew z moich rąk-powiedziała. _policja,pogotowie już krzyczał do słuchawki ojciec! Gdyby tylko miała telefon, ale w 95 to jeszcze łaskę tpsa robiła. Pierwszą komórkę kupiła dwa lata później..…

W dwie minuty byli na miejscu. Ręce do szycia,zabieramy panią do nas. Policja już pędziłą na poszukiwanie….Otworzyła drzwi i wyszła do karetki, po drodzę towarzyszyły jej kamery programu…jakiegoś tam. Jej? W końcu to głównie w melinach kręcą te swoje materiały. Ona jutro, nie… dziś ma ten swój egzamin!!!

Do dziś nie cierpi facetów patrzących "za bardzo", "dziwnym wzrokiem".

Leczyła się 10 lat. Tony antydepresantów,leków przeciwlękowych i uspokajających.

Do mieszkania weszła po 3 miesiącach, każdego wieczoru jej rodzice lub znajomi byli przy sprawdzaniu mieszkania przez nią. On mógł się schować nawet w kuble na śmieci…absurd? Może absurd,ale bała się,że on się zmieścił do szuflady na sztućce i wyjdzie zaraz jak ona zaśnie. Nie mogła więc zasnąć…. Nie spała. Chodziła z nożem po mieszkaniu i zaglądała w każdy kąt.

A jego pierwsze słowa na przesłuchaniu brzmiały: Ona mnie sprowokowała…..

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails