-Zobacz ile grzybów nazbierałem rano- zaczepił mnie S., kiedy ledwo widząc na oko, schodziłam na dół, żeby podbudować się kubkiem kawy. Z dumą wyciągnął ze spiżarki świeżo kupione wiadro, które w zamierzeniach miało służyć utrzymaniu czystości, tudzież wykręcaniu mopa.
W wiadrze pyszniły się piękne grzyby, zajmowały więcej jak pół. Jak chcecie spytajcie S. jakie, bo zna się na nich jak mało kto. Pewnym babeczkom, uświadamiał kiedyś, że prawdziwki, którymi chwaliły się na całą wieś, to jednak szatany. Nie bardzo chciały wierzyć, ale w gazetach nie pisali o śmierci zbiorowej, to chyba przemyślały sprawę.
- Gdzie Ci się to udało?
-A tutaj, poszedłem na 15 minut w brzózki, niedaleko.
Cóż S. tak ma. W drodze do domu, zachce mu się za przeproszeniem siku, skoczy do lasu i wraca z prawdziwkiem.
Zachwyt wyraziłam należyty, stosownie do leśnej zdobyczy i za chwilę już słyszałam- Patrz Martuś, jakie grzyby znalazłem!- krzyczał do swojej młodej żoneczki, która również zmierzała na dół po ożywczy napój- nagotujemy grzybowej!
No więc, nabzytali sobie maszynką świeżą marchewkę, pietruchę. Ja obrałam ziemniaki, dopiero co wyciągnięte z ziemi, ktoś obrał grzybki,M. pokroiła i za chwilę pyszny aromat wypełnił kuchnię i przynajmniej pół domu oczywiście.
A później zjedli, wszyscy. Od lat pięciu do stu pięciu.
Mniam.
------------------------------------------------------
-Cioocia, ciooocia!
-Cześć Czorty moje kochane! Tęskniłyście trochę?
-Taaak! Pobawimy się, mogę wziąć na spacer Sarę?
Fajnie wiedzieć,że ktoś za tobą tęsknił.
------------------------------------------------------
-Nie róbmy dzisiaj obiadu, zrobimy grilla- powiedziałam z rana.
-Ja jestem za- to M.
-W takim razie koniecznie musimy podjechać na zakupy, przy okazji każemy się zawieźć do Maximusa- wymieniłyśmy szelmowskie uśmiechy, już widząc oczyma wyobraźni, te nowe kaloszki, które ostatnimi czasy są niezbędne dla każdej kobiety. No, przy takich ulewach!
------------------------------------------------------
-Będzie lało!- powiedziałam patrząc w niebo. Nie sposób było się nie zgodzić.
Jak zaczęło, to nie nazwałabym tego deszczem, a porządną nawałnicą. Przechodząc przez hol zobaczyłam strumień wody ściekający po drzwiach, zaraz,zaraz, od tej strony? W domu? Matko! Leje się woda-krzyknęłam, w ruch poszły mopy, wiadra, ścierki i wszystko co było pod ręką. Wniosek- oklejając drzwi wejściowe uszczelką, dopilnuj, aby od razu kupić brakujące 30 cm. Przy deszczu to nic nie szkodzi, w razie nawałnicy leje się jakby drzwi były otwarte!
-Dzizas leci po ścianie! Patrzcie tak jakby z sufitu? Co jest?
Wniosek- w czasie nawałnicy nie należy pozostawiać otwartych na oścież okien na piętrze. Oj Biały, Biały:)
-----------------------------------------------------
-Za gorąco na stanie przy garach, robimy grilla? Przy okazji rzuciłabym okiem na te sandałki, które przymierzałam ostatnio- :p
-----------------------------------------------------
Poza tym piwko, piwko i jeszcze raz flaszka, w fajnym towarzystwie i ciepłej atmosferze. Ja tak lubię!
Noo to się wypoczęła ma się rozumieć? :) Grill fajna sprawa, no i te zakupy w konspiracji-przy-okazji :D Lubię grzyby, ale dla mnie wszystkie wyglądają tak samo dlatego po prostu nawet nie myślę o zbieraniu.
OdpowiedzUsuńPatrycjo, ma się rozumieć, że za krótko!
OdpowiedzUsuńi to jest fajny urlop i fajne zapiski:))
OdpowiedzUsuńAch...te urlopiki...cudnie jest! Ja nie omieszkam jeszcze coś z urlopiku urwać we wrześniu...dla tych grzybków właśnie i jesiennych widoków choćby:)))Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńOj miło Ci i Wam na tych urlopach! :))
OdpowiedzUsuńBaw się dalej doskonale Aguś!
widzę miło spędzony weekend :)
OdpowiedzUsuńJedzenie jest wielką frajdą, kiedy nie kończy się na jedzeniu ;) Grzyby uwielbiam.
OdpowiedzUsuńIwuś najważniejsze,żeby wokoło byli życzliwi ludzie, tak?
OdpowiedzUsuńEvi nie tylko weekend :)
Magenta ja z kolei średnio lubię, ale ta grzybowa, to była poezja smaku, serio!
Elfka jeszcze tylko taki fotograf jak Ty by się przydał, żeby to wszystko uwiecznić :)
OdpowiedzUsuńAga- rozumiem, rozumiem :)
fajność zależy od atmosfery narodu a nie pogody i widzę,że Wam owa dopisywała .U mnie z napojami było na odwyrtkę ,ale też nie kulawo
OdpowiedzUsuńTo pogratulować! :) mój weekend był męczący ;) i nie tylko weekend :))
OdpowiedzUsuńludzie jak wy macie fajnie urlop dopiero przede mną ale póki co cieszę się weekendem z moim M:-)
OdpowiedzUsuńNo tak, piwko flaszka a potem nie domyka się okien i drzwi :o))
OdpowiedzUsuńczarT, ale flaszka pękła, już po całej akcji :))))
OdpowiedzUsuńFire, ale my już pracujemy do następnego roku, a Ty masz jeszcze urlop w perspektywie. Masz o niebo lepiej!
Poprosimy kolejne migawki z kolejnego urlopu :))
OdpowiedzUsuńja już też powoli wracam w internetowy świat...po dłuższej przerwie ciężko mi się zabrać;)
OdpowiedzUsuńszkoda,że wakacje się kończą (najbardziej Maciek jęczy;))
a kaloszki w czaszki, czy stokrotki?;))
Evi zbieram się, zbieram, ale weny brak!
OdpowiedzUsuńEdzia kaloszki w konkretną panterkę i ze sznurówkami!
Lepiej, żeby przyszła Ci wena, bo lada moment będziesz już miała 2 weekendy do opisania :))
OdpowiedzUsuńeee....to super!!!
OdpowiedzUsuństylowe!
p.s.co do weny,to mnie brak na tego drugiego bloga...mam taką blokadę,że nawet nie chce mi się tam zajrzeć;)
Ja mam PMSa od miesięcy chyba:)NIGU
OdpowiedzUsuń