Zgodnie z sugestią mojego ulubionego, ostrego Czarnego.pieprza stwierdziłam,że to bardzo nieładnie tak nie odzywać się na blogu. Bo jakże to? Tak milczeć i podczytywac bezczelnie? Nie uchodzi, nie uchodzi.
Opowiem Wam bajkę, jak kot palił...a przepraszam, jak Aga obchodziła tegoroczne urodziny, dodać należy, że jestem już przyzwyczajona, ze w ten świąteczny dzień większość narodu wiesza psy na jednym generale. Już mnie to nie rusza! W tamten poranek, kiedy ogłoszono stan wojenny dostałam swoją pierwszą, piękną kopertówkę i nosiłam ja do upadłego, mimo szczenięcego wieku miałam marzenia już skonkretyzowane i nie była to Barbie, ani inne Witch-e :) W tym roku w weekend przedurodzinowy dopadł mnie od dawna planowany remont przedsprzedażowy mieszkania rodziców. Zatem w sobotę rano stawiłam się pełna nastroju bojowego, gotowa do kładzenia tapet. Jako, że takie wysiłki, szczególnie w czas przedurodzinowy wymagają oprawy co najmniej żubrzej, zakupiłam żubróweczkę, soczek i do roboty! Dobrze nam się z tatą współpracowało, po kilku sążnistych przekleństwach, wychwalających "fachowość" budowniczych, którzy wspaniale wyprofilowali kąty, nieszczególnie proste, postawili ściany, niekoniecznie 2,50 na całej długości, gdzieś przy trzecim drinku, robota zaczęła iść zupełnie gładko! Tak sobie skakaliśmy, przycinaliśmy i było całkiem fajnie. Z racji remontu impreza domowa, będąca coroczną tradycją musiała zaczekać. I całe szczęście! Hipotetycznie, gdyby Aga zaplanowała balangę, musiałaby się odbyć bez samej zainteresowanej. Jako, że zainteresowana wpadła wieczorem do domu i jak wpadła, tak już nie siadła! Dostała takich bóli promieniujących od nerki, że o położeniu się czy siadaniu nie mogło być mowy. Pogotowie pomocy odmówiło, a kobita już nawet nogę podnieść się bała!!! Kochany tato w środku nocy podrzucił silne leki przeciwbólowe i jakoś do rana przeżyłam. Ranek przywitał mnie bólem ze zdwojoną siłą, na pogotowiu,do gabinetu lekarza wpadłam ze łzami jak grochy cieknącymi po twarzy! A ja generalnie jestem bólowy twardziel! Miła pani doktor z jeszcze milszą pielęgniarką podłączyły mnie pod kroplówkę z przeciwbólami i nic! Jak bolało tak boli. Starość nie radość- pomyślałam sobie i miałam ochotę odgryźć kawałek ściany.
Odesłana na odpowiedni ostry dyżur, przejechałam znowu pół miasta i pokornie ustawiłam się w kolejce. Rozmowy Polaków w poczekalni to temat na oddzielnego posta :), koło godziny 19.30 spokojnie ruszyłam do domu, który opuściłam ok. 9 rano!
Kamienia nerkowego ciągle nie "urodziłam"...
W związku z tym, na następne urodziny życzę sobie dużo zdrowia!
No to... zdrowia, kobieto ;)
OdpowiedzUsuńKobieto zdrówka, szczerze mówiąc nie zazdroszczę;/ Wracaj do nas kochana bez zbędnego obciążnika kamieniowego - zdrówka raz jeszcze;]
OdpowiedzUsuńO jezu, kobieto działaj działaj coś, bo kamienie to ponoć nieciekawa rzecz, trzymaj się mocno!
OdpowiedzUsuńAno ponoć nieciekawa, muszę się tego pozbyć, bo mi nerki padną.
OdpowiedzUsuńZdrówko się przyda, dziękuję!
uUUuu-znam ten ból! Robiłam przy nim z kaloryfera origami.Żadne tabletki nie były do wzięcia, bo za chwilę znajdowały się w toalecie. Mnie na szczęście kroplówka pomogła.Ale na myśl o powtórce z rozrywki włosy mi na plecach wstają.
OdpowiedzUsuń:)Urodzinowo - zdrówka.
duzo zdrowia, dużo. i bez żadnych wizyt w państwowej służbie zdrowia!a kamienie możnaby sprobować rozbić, mojej mamie rozbili.
OdpowiedzUsuńNo powiem Ci ze musisz być niezły twardziel że z tym bólem tak biegałąs po lekarzach.
OdpowiedzUsuńZgodnie ze zwyczajem duzo zdrowia i jeszcze raz zdrowia i jeszcze raz ......:-)
Najlepszego! I najzdrowszego. Nie tylko roku, ale całego życia:)
OdpowiedzUsuńheh, skąd ja to znam..... tylko mi po kroplówce przeszło:]
OdpowiedzUsuńzdrówka zatem!
Aguś- nie czekaj, nie zwlekaj, tylko go wyrzuć. Może da się rozkruszyć bez ingerencji operacyjnej.
OdpowiedzUsuńAle zrobić to musisz, cudów nie ma. A nim do tego przystąpisz to wszystkiego miłego z okazji Świąt a w Nowym Roku- życzę Ci pozbycia się kamyczka i samych radosnych dni.
kurcze blade...toz to boli, ze hej! Zycze ci azebys do swiat uporala sie z tymi kamieniami. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.***
OdpowiedzUsuńo rany...współczuję z całego serca...
OdpowiedzUsuńto miałaś rzeczywiście nietypowe urodziny;)
myślałam ,że poimprezowałaś na maxa ,a Ty bido w bólach się wiłaś..:*
to teraz bierz się do roboty! zaopatrz się w beczkę piwa i wydal to pieroństwo!
i zdaj relację z porodu;)
Na Święta życzę Ci oczywiście moc zdrowia!!!
Zdrowia duuuużo!!! Ja też uwielbiam remonty w towarzystwie zubróweczki:))))
OdpowiedzUsuńDużo zdrowia i jeszcze więcej radości - z okazji i bez okazji :)
OdpowiedzUsuńBiedna Ty! Aleś się nacierpiała. W takim razie ja też życzę Ci zdrowia i nigdy więcej bólów!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia świąteczne!
Biedactwo... Zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia życzę!
OdpowiedzUsuńKoniecznie zdrowia :)
OdpowiedzUsuńDziękuję : Relacje z porodu powiadacie? O matko i córko, jak to powiadał Piotr-Kogut! A kto mnie będzie za rękę trzymał?!
OdpowiedzUsuńAga ,ja;) z zawodu położną jestem...poważnie:))
OdpowiedzUsuńNo to potrzymasz? :)))
OdpowiedzUsuń...a w którymż to miejscu ten BÓL ???? Ja 4 dni temu miałam podobnie w lewym boku i wyyyyłaaaam!!!Antydepresanty wymiotło...pomógł ketonal,ale odczuwam do tej pory....może to -nie daj Boże - też coś z nerkami...strach się bać...
OdpowiedzUsuńNooooo,nareszcie!Musiałam założyć kolejne konto,żeby tu się wbić kochaniutka,ale wreszcie jestem!! :)
Piwo, dużo piwa w ciepłej wannie ;o))
OdpowiedzUsuńTo się doigrałam.Tego samego!Posłuchałam i w dodatku zbyt bolałao.(ktos tu wspominał o origami z kaloryfera????Miałam ochotę na to samo rano!)Doczołgałam się na piętro przychodni,bo tatko podwieźli pod drzwi...Dziś dostałam końską dawkę przeciwbólowych mocniejszych niż Ketonal,jutro usg...i boli!!!!! Pradopodobnie schodzi,ale kto to tam wie...i też mam legalne pozwolenie na piwo w każdej ilości...Niezły koniec roku,ojjjjj....Mam nadzieję,że samo zejdzie...Mam NADZIEJĘ :))i tylko zastanawiam się dlaczego...nic to,damy radę...przez łzy,ale damy radę! Pozdrawiam i spadam zażywać...:))
OdpowiedzUsuń