To nie środek lasu, ale Wrocław, widok z mojego okna w kuchni. Wyjrzałam, patrzę, a tam trzy sarenki zasuwają :), no nie mogłam tego nie uwiecznić. A bażanty i zające to też u nas często spotykany widok! Zdjęcie radzę kliknąć, lepsze wrażenie :), gdyby nie serwis pieca i mój wcześniejszy powrót do domu, straciłabym taki widok!
Ale super :) Nam ostatnio prawie wybiegły takie śliczne sarenki na drogę przed samochodem, w lsie obok mnie!
OdpowiedzUsuńPozdrowionka!
No faktycznie:) Przy takich stworzenkiach zaraz pod bokiem to i zime idzie latwiej przetrwac:)
OdpowiedzUsuńDobre oblicze zimy to takie gdzie nie ma śniegu. Głosy w konkursie vichy odemnie masz dwa - ja głosowałam i mój facet, jak chcesz włoże to na bloga ;)
OdpowiedzUsuńOjej dziękuję Patrycjo! Chyba za późno się zorientowałam z tym konkursem, ale z takim wsparciem wszystko mozliwe :)
OdpowiedzUsuńSarenki były słodkie, a po powiększeniu oryginału (bo na bloga muszę zmniejszać) wypatrzyłam, że jedno z nich to pan jelonek. Rodzina jakaś, czy co? :)
...pięknie! dziś miałam podobne zaskoczenie.Wracałam z pracy autobusem...kawałek trasy lekko lesistej(bardzo lekko)...ulica ruchliwa nawet bardzo,bo to pora powrotów do domu...autobus nieco zwolnił na dziurawej ulicy i co widzę tuż za pasem pobocza?W wygrzebanych nieckach,w liściach tuż przy ulicypolegują sobie sarny właśnie!!!!! Trwały nieruchomo,głowy miały odwrócone w srtone resztek lasu i ewidentnie miały zamiar nocować w tym miejscu...I zastanawiałam się czy tylko ja to zauważyłam...ale zauważyłam!To nie mogło być wrażenie,ani przywidzenie...i tylko mnie zezłościło,że nie zdążyłam wyciągnąc z kieszeni telefonu! Parę dni temu zasatanawiałam się nad tymi dołami z rozgrzebanymi liścćmi...i proszę-odpowiedź sama mi wylazła....
OdpowiedzUsuń