Miałam wtedy może 3 lata,mieszkaliśmy w wynajętym mieszkanku na poddaszu. Małe ono było,więc Mamusia zawsze swe dziecię miała na oku. Pewnego dnia gotując spokojnie obiad usłyszała ryk jakby syreny okrętowej. To mała Agunia zanosiła się rzewnymi łzami,efekt czyniąc jakby przynajmniej rękę lub nogę złamała w kilku miejscach z przemieszczeniem.Więc moja rodzicielka kochana z przerażeniem w oczach pyta-Agniesiu co się stało? Dziecko?!!
A ja siedząc nad metalowym samochodem-ciężarówą(pamiętam doskonale), monolit cholerny, nie do ruszenia, zalewając się łzami wielkimi jak grochy odpowiadam - Nie umiem papsiuć!!!!
Teraz za to naprawy mi niestraszne !!!!!

Może teraz się uda:) Co ja tam chciałem powiedzieć??!! Aaaa Chciałem Ci uprzytomnić, iż powinnaś o miejsce się starać w rządzie bądź parlamencie naszym, bo tam takowych co krokodylimi łzami się zalewają, gdy czegoś nie "papsiują" z 90% ;))))
OdpowiedzUsuńHa! Bo może oni są na etapie trzylatka! Nie martw się Kogucie dzięki temu za kilkadziesiąt lat będą umieli naprawiać....:D
OdpowiedzUsuńTak...zmysl techniczny ważna rzecz...trzeba wiedzieć jak zepsuć,by potem umieć naprawić...szkoda,że nie wszyscy tak mają ;)))
OdpowiedzUsuńWłaścicielka Okienka (a teraz spróbuję inną opcję wybrać,by zamieścić tu ten komentarz...co by tu...adres url?) ;))))