Byłam dziś w markecie. W kolejce do kasy ustawiła się za mną babcia z małym wnuczkiem. Tak na oko 2-3 letnim. Marcelkiem ..... I zaczęło się tak:
-Marcelku bądź grzeczny, nie ruszaj się, zaraz pan włoży Cię do koszyka i zabierze. Popatrz jaki duży koszyk.
Przy czym muszę podkreślić, że Marcelek nie robił nic złego. Nie marudził, nie płakał, obracał się po prostu w wózku, patrzył na babcię, pokazywał coś. Zachowywał się grzecznie. Jednak nie w mniemaniu babci. Po pięciu minutach słuchania tej pani miałam ochotę wymordować pół hipermarketu, pomyślałam sobie jak też musi się czuć to biedne dziecko słuchając babci, której buzia się nie zamykała . Nie usłyszałam żadnego pozytywnego przekazu, żadnej pochwały, tylko straszenie i narzekanie. Po jakimś czasie pan który "miał zabrać" Marcelka nie wytrzymał.
- Proszę pani nie wolno tak straszyć dziecka- rzekł wyraźnie poirytowany.
Babcia uśmiechnęła się przepraszająco, wszak dobrze wychowaną kobietą była i odpowiedziała:
- Teraz to już nic nie wolno, klapsa dać nie wolno, krzyknąć nie wolno, a dzieciom to niby wszystko można?? To jak te dzieci wychowywać?
Szacunkiem, spokojem i odrobiną choć empatii proszę pani-pomyślałam. A Marcelek miał anielską cierpliwość, ja chyba na jego miejscu nie byłabym tak grzecznym dzieckiem......napisała autorka bloga, ponieważ musiała się z kimś tym podzielić!
Aga, jestem babcią (cóż, mam przechlapane), jednak inną, ale nie będę się tu bronić i niczego udowadniać. Sądzisz, że wszystkie takie? Jednak nie byłabym oburzona, ta pani zna inny świat, inne wartości jej przekazano. Zainteresuj się raczej, jak wychowała własne dzieci i kim teraz są. To smutne, bardzo smutne, gdy uderza się w babcie. Zrozumiesz niebawem.
OdpowiedzUsuńHmm, uważam że forma straszenia dzieci jest pewnym sensie połączona z dzieciństwem. Straszenie w sklepie to raczej zła metoda -.-' bo dziecko nie będzie chciało do niego chodzić, sądze że matka tego dziecka jest świetna, że to dziecko taki aniołek. Mnie mama straciła buką z muminków. W formie "nie krzycz już, bo cię usłyszy", kiedy nie chciałam usnąć czy coś. W sumie uważam to za magię dzieciństwa, choć wtedy naprawdę się bałam.
OdpowiedzUsuńLorneto kochana znam mnóstwo innych babć i nie sadzę, że wszystkie są takie!!! Skąd wysnułaś taki wniosek? Pomyślałam sobie tylko,że gdyby Marcelek usłyszał np. Tak lubię kiedy jesteś grzeczny,potrzymaj makaron,pomożesz babci podać go pani kasjerce, powiemy mamie jaki byłeś dzielny- to brzmiałoby to zupełnie inaczej prawda? Tak, nie wiem jakie ta pani wyniosła doświadczenia i czego doznała w życiu, wiem tylko,że głowa mnie rozbolała od samego jej słuchania i naprawdę czułam się rozdrażniona słuchając jej ciągłych narzekań.
OdpowiedzUsuńPatrycjo Antonino rozumiem co chcesz napisać, jednak chodziło mi bardziej o to,że ta pani jak wampir energetyczny odbierała chęci do życia.No nie dało się słuchać tego ciągłego strofowania, a wszystko to negatywne, zero pozytywów.
Oj, mnie też się nóż w kieszeniach otwiera, jak słucham tych babć z tymi ich "niegroźnymi" metodami wychowawczymi. Już lepszy chyba mały klaps niż takie głupie gadani i straszenie dziecka. Ja chyba też bym z siebie nie dała robić baby jagi :)))
OdpowiedzUsuńPozdrówkam!
Ufff bo już myślałam,ze coś ze mną nie tak :)Trochę pozytywnej energii potrzebuje każdy z nas.
OdpowiedzUsuńA gdyby tak zamienić Marcelka z babcią miejscami? Żeby to on babci zrzędził, ciekawe na jak długo wystarczyłoby jej cierpliwości :) Szacunek dla chłopca za cierpliwość, choć pewnie gdy podrośnie powie babci kilka słów, "bo ta młodzież teraz taka niewychowana..." ;))
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że ta babcia gadała aby gadać... a Marcelek z czasem przestanie babci słuchać... bo takie to niby "straszenie", kiedy i tak nic z tego co powiedziała babcia się nie dzieje, będzie sygnałem dla Marcelka, że babci nie powinno się traktować poważnie... pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWitaj Dionko! Tak też myślę, a przecież nie o to w tym całym wychowaniu chodzi,żeby nauczyć umiejętności puszczania mimo uszu tego co mówią dorośli.
OdpowiedzUsuńBabcię do wózka mógłby zabrać jakiś przystojny dziadek i byłoby po kłopocie ;)
OdpowiedzUsuńZapewne tak :)))
OdpowiedzUsuńAch te straszne babcie. Ja miałem taką, która żadnemu koledze ani koleżance nie przepuściła i wypytała o całą rodzinę, gdzie pracują czym się zajmują. Jak miałem "narzeczoną" aktorkę to bałem się jej o tym powiedzieć.
OdpowiedzUsuńKogucie Domowy! Dawaj tego przystojnego dziadka:) Ach, gdzie te chłopyyyy??????
OdpowiedzUsuńBabcie już tak mają, że uwielbiają zrzędzić;-) Dlatego jeżdżąc autobusami/tramwajami wolę asekuracyjnie serwować swoim uszom jakąś fajną muzyczkę:-) Pozdrawiam z naszego pięknego Wrocławia
OdpowiedzUsuńLorneto jak to gdzie? Mecze są!!!
OdpowiedzUsuńAsiu miło mi,że zajrzałaś :))
Pewnie, że nie o to chodzi.. rodzic m być konkret - sama przyznam się bez bicia, że takim konkretem wiele razy nie byłam - jak już mówi to powinien to zrobić..., często i gęsto rodzicom i babciom itd.. mijają emocje i wtedy można powiedzieć "strachy na lachy"... dobrze że moje dziecię ma już prawie 13 lat i rozmowa z nim mimo buntu i burzy hormonów przebiega inaczej...:)) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAgulek ja takich babć znam na pęczki, a co gorsze chyba więcej mam tego typu i tatusiów, buziaki
OdpowiedzUsuńJa chłop jestem tuuuuuuuuuuuuuutajjjjjjjjjjjj !!!!
OdpowiedzUsuńA co już po meczu?? :))))))))))
OdpowiedzUsuńhaha. Przypomniało mi się jak moja kumpela przy pierwszym dziecku też na około powtarzała, że dzieci nie wolno straszyć. Dziecię było tak spokojne, że nie potrzebowało " adrenalinki" Druga jej pociecha juz wychowała się na Carrambie, gdyż tylko Carramba powodował to że cokolwiek do dziecięcia docierało. Babcie generalnie mają to do siebie, że lubią być mądrzejsze od rodziców i od dzieci. Ja wychowuję dwoje dzieci a i tak " wiem mniej" od mojej mamy....bo ona miała trójkę:-))* Pzdrawiam
OdpowiedzUsuńJuż wiem trzy fajne dziewczynki :),wszystkie piszą ciekawe blogi :))) Pozdrawiam Jota!
OdpowiedzUsuńAga, ja moje szczęście na meczu pytam: kochasz ty mnie jeszcze? Na odczepnego szybko i dobitnie odpowiada: TAK. Stąd tyle razy to słyszę:)))))
OdpowiedzUsuńHaha mój P. idzie do sypialni,tam ma wolny telewizor i święty spokój, bo inaczej to tylko mi mówi: Kochanie ale przeźroczysta nie jesteś :)))))))
OdpowiedzUsuńJa myslę, że trzeba być w tym po prostu wyważonym. Nie za bardzo liberalnym, ale też nie katem w rodzicielskim/babcinym kubraczku. Przeciez każdy z nas byl dzieckiem, chciał wszystkiego dotknąć, spróbować:))
OdpowiedzUsuńW tym samym czasie wstawiałyśmy u siebie komentarz:)) Jakaś telepatia??
OdpowiedzUsuńWitaj:) Tak po sasiedzku jestesmy widze- w tej samej blogowej "Firmie":) Babcie z reguly przesadzaja w ta strone z rozpieszczaniem wnukow. No ale ta, cos ja tu opisala widocznie taka silaca sie zbytnio na pedagozke:)) A moze ona byla nauczycielka?:) To by moglo troche sytuacje oswiecic P:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń...coś o tym wiem...pracowałam parę ładnych lat z dziećmi różnego pokroju(nieładnie to brzmi,ale tak było)i z różnego rodzaju rodzicami przyszło mi pracować...przeszłość...tak bywa,ale napatrzyłam się na niejedno...czasem było lepiej,czasem gorzej,ale zawsze jakoś.Różne są czynniki,różne były reakcje i efekty...części udawało się zrozumienie"małego ludzika"...części.Szkoda,że tylko...bo zachowanie dziecka zależy od "dużych ludzi",nie da się tego ukryć,uniknąć...no się nie da.
OdpowiedzUsuńOjej ale się tu dzieje!!! Okienko wiem,że ile rodzin tyle różnych dzieci. To my dorośli mamy wpływ na to jakimi dorosłymi będą. To jasne!
OdpowiedzUsuńPrzewrotnie często dzieciaki z "ciężkimi" doświadczeniami z dzieciństwa mają silne postanowienie stworzenia normalnych rodzin. Często dzieci dopieszczone idą w złym kierunku. Gdzie jest zatem granica rozsądnego wychowywania? Hmmm ciężko jednoznacznie odpowiedzieć.
Aniu miło mi,że zajrzałaś, ja trafiłam do Ciebie przez bloga Twojej siostry :)))
Caffe naprawdę? To musiał być jakiś rodzaj telepatii :))))
Nr2:))) Agusia, jak się do tego przyznam, to mnie kumy zjedzą:))) To mnie mąż robi rano kawę i szykuje kanapki do pracy i wyprowadza psa! Ja po pracy odwalam całą resztę. Taki mamy układ i taki nam odpowiada. "Maleństwa" nasze już poza domem, to siebie rozpieszczamy, why not? Zawsze czekamy na weekend.
OdpowiedzUsuńNoż, by jasna cholera taką babcię! Się znalazła bokserka wagi dziecięcej! W czym niby przeszkadzało jej to dziecko?! W tym, że chciała czuć się ważna chyba przed innymi, ale jej to nie wyszło zupełnie. Dziecko się kręci w wózku - normalnie porażka! Najlepiej, gdyby non stop spało i dało babci święty spokój, wrrr! :>>>
OdpowiedzUsuń