Nie wiem jak to jest! Jak Iw choruje, ja łapię jakąś infekcję, kiedy u Iw kiepsko ze zleceniami i moją firmę dotyka dołek, co mówię dół finansowy. Nawarstwiło mi się też ostatnio całe mnóstwo problemów, związanych nie tylko z kolanem Młodego, ale generalnie z nim samym. Pozostaje mi wierzyć w jego rozsądek, chociaż wierzyć w rozsądek zbuntowanego nastolatka, to tak jakby za najlepszy prezent dla łysego osobnika uznać grzebień i szczotkę do układania włosów. Wiem, wiem są tacy, którzy uważają, że mam życie usłane różami a ja jednym słowem znajduję się w czarnej...dziurze i szukam jakiegoś wyjścia.
Teraz mała lekcja poglądowa dla rodziców przyszłych nastolatków, obecnym mówię wyraźnie i tak już za późno na czytanie, nie oszukujcie się nawet. Wiec tak, jeżeli kiedykolwiek wylądujecie na ostrym dyżurze z nastoletnim delikwentem ze zblokowanym kolanem, pod żadnym pozorem nie pozwalajcie wypowiadać się przy nim lekarzowi. Najlepiej mieć przy sobie jakąś słodką bułkę, pyszne cukierki i władować mu w tą niewyparzoną gębę, zanim zdąży powiedzieć parę słów za dużo. I uśmiechać się, zdecydowanie się uśmiechać chwaląc jego mądrość i kompetencje, jak zje i przełknie, to doładować!
Miejsce :szpital, ostry dyżur chirurgiczny, gabinet lekarski.
Lekarz- To pani jest właścicielką delikwenta?- dowcipny był, trzeba mu przyznać.
Ja: - Tak:)
L:- Proszę pani złamania nie ma, nogę włożyć w tak zwany tutor gipsowy, albo obłożyć lodem i czekać co będzie.
Młody: - Nie chcę gipsu!
Ja:- Panie doktorze, pan tu jest lekarzem, co pan radzi?
L:- Oczywiście gips, założymy na trzy tygodnie, ale to niedogodność przy korzystaniu z toalety, nie mówiąc o kąpieli i innych sprawach- no i po cholerę on tyle gadał, no po jaką cholerę??? :)
Młody - patrzy błagalnie, wielkie oczy, robią się jeszcze większe.
Ja: Panie doktorze, jeżeli gips jest konieczny, zgadzam się!
Młody rzuca błyskawice!
L: W takim razie zapraszam do gipsiarni, idziemy.
No i poszliśmy, po czym odebraliśmy dziecko pięknie opakowane w bucik od kostki do samej za przeproszeniem mniej szlachetnej części pleców.
Oczywiście nie łudźcie się, najpierw jest przedstawienie na pół ulicy, jak władować ponad 1,90 m chłopa do wcale niemałego auta, z wyprostowaną, no prawie wyprostowaną nogą w gipsie i równocześnie upchać tam matkę sztuk jeden, ojca tejże matki w charakterze kierowcy i ofiarnego kumpla, który tegoż młodego do szpitala dowiózł. Z przodu ni cholery, chyba, że z otwartymi drzwiami, lub nogą poza oknem. Z tyłu hmmmm, najpierw noga? Głupi pomysł, ała, ała i błyskawice! No to tyłek najpierw, młody wszedł, kumpel nie bardzo! Po wielu próbach, w czasie których matka zdołała odwiedzić sklep w celu nabycia napoju wyczerpanemu wsiadaniem potomkowi, udało się, ale nawet nie pytajcie o szczegóły!
Pod domem, niby ciemno a błyskawice latają jak głupie. Młody doczłapał do mieszkania, na poddaszu a jakże, mało tego młody na drugim poziomie mieszkania, więc kolejne schody, ała, ała, ała, błyskawice!!!!
Legł na łóżko i oświadczył matce, że ona go w ten gips wrobiła, bo on nie chciał! I generalnie to noga go teraz coraz bardziej boli i niech ona zejdzie mu z oczu najlepiej i on nawet jedzenia odmawia, błyskawice sobie jeszcze porzuca zamiast! No to matka talerz z jedzeniem zostawia, bo drodzy rodzice to w dalszym ciągu nasz obowiązek dokarmiać młode w okresie dorastania i dojrzewania i sobie zeszła z oczu, bo już tyłek miała poparzony od tych wszędzie latających błyskawic.
Weszła po chwili ze środkiem przeciwbólowym i zastała potomka ostentacyjnie drapiącego się pod tym gipsem najdłuższą znalezioną linijką. Nawet na matkę nie spojrzał. Matka jest uodporniona, bo potomek już dość długo dorasta, więc poszła sobie, współczując mu w duszy i cierpiąc razem z nim.
Nawet położyła się matka spać, rano wstała i poszła na górę niosąc śniadanie poszkodowanemu. Pierwsze co rzuciło jej się w oczy, to kupka bandaży, waty i gipsu...na podłodze. Zbladła matka, później musiała poczerwienieć, bo niewątpliwie ciśnienie jej się podniosło i zdecydowanie zażądała wyjaśnień. Potomek oświadczył, ze noga bolała niemożebnie, więc matka co tu dużo mówić wkur...zona wielce, wyraziła swoje zdanie, gdzieś tam w głębi duszy wyjaśnienia potomka przyjmując do wiadomości. Oczywiście rezultat jest taki, że noga nastolatka napierdziela, wyprostować się dalej nie ma zamiaru a do szpitala wracać głupio. Rodzice kochani nie łudźcie się i Was wasz potomek czy też potomkini może postawić w takiej sytuacji! Jasna dupa, co tu robić? Wymyśliła matka z mężczyzną swoim i swym ojcem prywatnym też na dokładkę, że dobrze by było usztywnić tę nogę urządzeniem takim, jak tutor zdejmowalny. Trudno cholera, portfel wyjąć, zakupić i trzymać potomka w tym ustrojstwie zadane trzy tygodnie. Ha! Wyruszyli do sklepu z urządzeniami rehabilitacyjnymi, gdzie akurat sprzedażą zajmowała się wykwalifikowana pani rehabilitant, młoda, miła, ładna- tu dopisek dla panów, których dopadnie kontuzja:). Pani oświadczyła, że na gębę to ona nic matce nie sprzeda, delikwenta (czy wszyscy związani zawodowo z kolanami używają tego określenia? )jej tu przywieźć i już. Więc matka z ojcem własnym pojechali po potomka, który od razu oświadczył,żeby sobie wybili z głowy, że on cokolwiek usztywniającego na siebie założy. Otrzymał więc młody kolejną porcję umoralniająco- wychowawczego bełkotu od prywatnego dziadka i matki, wtrącającej mocno popierające słowa i całe zdania momentami i ugiął się pod ciężarem argumentów. Zabrali więc go do sklepu i heja podstawili kuśtykającego miłej pani.
Pani wyjęła ustrojstwo i dawaj przymierzać i nakładać na pogiętą nogę. Tak, siak,owak nawet, nie ma siły nie pasuje, nagiąć się nie da! Zakładają kolejne ustrojstwo, takie z regulowanymi kółeczkami, które pozwalają na ustawienie kąta zgięcia. Ale, że matka dociekliwa, to pyta, czy to aby dobry pomysł utrwalać to zgięcie, przez następne trzy tygodnie, czy też lekarz nie powinien ustalić najpierw przyczyny blokady. No i głupio spytała to i dowiedziała się, że w zasadzie to od razu, już na tym ostrym dyżurze, to potomek powinien mieć zrobione przynajmniej usg nogi, w celu zbadania tkanek miękkich i ustalenia przyczyny blokady, a nie na siłę wyprost i gips! I najlepiej niech teraz matka zawiezie młodego do chirurga i zrobi to usg lub rezonans. Na tak zwany NFZ to sobie oczywiście można pomarzyć o dostaniu się do specjalisty z ulicy, w przypadkach nagłych.A prywatnie to proszę uprzejmie tego samego dnia nawet, bez mrugnięcia okiem. Suma sumarum młody po rezonansie, też prywatnie oczywiście, pozdrowienia dla pani S-kopacz! Wyniki w piątek rano, uff. Cierpliwości w wychowywaniu dzieci życzę! A, że wylazło jeszcze, że potomek wydaje się sobie samemu jeszcze bardziej dorosły, niż matce się wydawało, to matka ma kolejny zgryz i jeżeli są gdzieś takie, które żadnych problemów z nastoletnim dzieckiem nie mają, to niech się nie łudzą, tak im się tylko wydaje, ale jeżeli chcą, mogą się pochwalić w komentarzach!!!
Nie no, o dziecko 1,90 po Twojej fotce to Cię nie podejrzewałam. Przecież sama wyglądasz jak dziewiętnastolatka.
OdpowiedzUsuńCo do nastoletnich przemądrzałków, co już nałykały się całej światowej mądrości, to wiem coś na temat. Sama mam w domu taką jedną mądralińską. A że ledwo co nastolatka, śmiem przypuszczać, że zjawisko to będzie rosło proporcjonalnie do wzrostu. Jak ja to przetrzymam? :D
Nie tyle cierpliwości co pieniędzy. Moja mama miała szczęście, że oboje dzieci w szpitalu były raz - podczas porodu :)
OdpowiedzUsuńale numer!!!... obejrzałem uważnie konfigurację swojego mieszkania, a centralnie "pokoiku z wazonem" i wychodzi na to, że pod żadnym pozorem nie mogę wyłapać poważnej kontuzji lewego/!!!/ kolana /przy prawym od biedy można jeszcze nogę za drzwi wystawić :))))/...
OdpowiedzUsuńTaaaa ... ja już mam problemy wychowawcze z Małą ( nie słucha nas, jak się w sklepie wyrwie to jak dzikus z buszu, najbardziej to obawiamy się miejsc gdzie szklo jest ustawione- malpiego rozumu dostaje ale na swój sposób... cwana jest) i jak czytałam to się tylko bardziej wystraszyłam, bo.... cholera jak to! Gips sobie bez uzgodnien ze starszymi zdjąć!?
OdpowiedzUsuńAle w sumie nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo choć nogę ( prywatnie kurcze no...fundusze zdrowia to żalosna sprawa)porzadnie ma teraz przebadaną..... tak, że z wiekiem mu to kolanko się nie odbije. Cóż wytrwalości Wam wszystkim zyczę. ***
rzeczywiście, jak to możliwe, aby takie duże dzieci mieć, samej będąc taką filigranową...
OdpowiedzUsuń:) Moi drodzy, niektórych rozbawiło, niektórych
OdpowiedzUsuńprzeraziło to co napisałam, stąd sms od koleżanki, której dzieci dorastają :), a co się komplementów naczytałam to moje! :D
Anno ja może na filigranową wyglądam przy moim synu 1,90 z okładem, bo ja taka maleńka nie jestem, wręcz przeciwnie centymetra mi brakuje do modelkowego 175 :), no przynajmniej brakowało, chyba, że się już zdeptałam.
Piotr w takim razie nie bierz przykładu z mojego synalka, bo on własnie lewe kolano załatwił. Hihi znam ten ból, w końcu jam dziecko z blokowego 37,2 metra w którym to mieszkałam z rodziną i psem, nie zgadniesz jednym wyżłem i później dobermanem :)!
Aniu no widzisz, własnie tak bez konsultacji zupełnie, olewając wszystko dookoła, moje dziecko pozbyło się gipsu, zapewne miał w głowie słowa lekarza, który dał wybór, albo gips, albo okłady i nadzieja na lepsze!
Oj cierpliwości Patrycjo, cierpliwości! Sama zrozumiesz :)!
Moto kochana dasz radę, w końcu matki to oddzielny gatunek człowieka, wytrzymałe są jak nie wiem co!
Sie działo !!! Ja w takich przypadkach bywam bardzo pryncypialny, młody (21 lat i 15) może sobie chcieć lub nie chcieć, ze mną nie ma dyskusji. Jak miał być gips , to był ..... ot siła perswazji.
OdpowiedzUsuńA ostatecznym argumentem była zawsze babcia, która może zamęczyć na śmierć i wszyscy robią wszystko żeby jej nie podpaść.
hehehe,widzę ,że taki uparciuch jak mój;))
OdpowiedzUsuńwolę nie myśleć co mnie czeka za parę lat...już teraz jest najmądrzejszy na świecie;))
a z tym kolanem ,to nie żarty...może dobrze ,że wyskubał się z tego gipsu...
Miłego łykendu!!!;))
Momuś nie chcę nic mówić, ale widzę pewne podobieństwo w naszych Maćkach :). Pocieszające jest to,że w końcu dorosną.
OdpowiedzUsuńFakt, faktem lekarz z którym wczoraj rozmawiałam był zdziwiony, ze władowali młodego w gips bez zrobienia punkcji!!!
Łojejku Aga, z tego wszystkiego dopiero dziś doszłam do tego posta! :))
OdpowiedzUsuńA tu o mnie piszesz i się dowiaduję, że jesteśmy jak naczynia połączone!
Później przeczytam dokładniej, ale teraz napiszę tylko, że mam taki zasuw ze zleceniami, że teraz powinnaś mieć absolutny napływ kasy i zleceń i w ogóle! :)))
Moja na szczęście jeszcze sobie nic nie złamała! Tfu odpukać w niemalowane! :))
OdpowiedzUsuńAle jazdy z Młodym współczuję!
Im dzieci większe, tym kłopoty większe, potwierdzam! :))
Iw niewątpliwie skończy się to operacją, bo z kolanem nie jest dobrze, tak naprawdę jest bardzo źle. Wyniki rezonansu nie są w porządku, w poniedziałek konsultacja i zobaczymy jak szybko dojdzie do leczenia/operacji. O matko! Już mi słabo...
OdpowiedzUsuńo kurcze...trzymam kciuki...
OdpowiedzUsuńTo ja też trzymam kciuki!!! Bardzo mocno. Wyjdzie z tego, jest młody, silny i marudny jak każdy nastolatek. Nie daj się zastraszyć, a wszystko będzie OKI ;))!!!
OdpowiedzUsuń