2010/04/07
Brać bloga zawsze na serio....
Zainspirowała mnie Anulina, a konkretnie jej wpis o tutaj .
Piszemy notki, które czyta ktoś po drugiej stronie kabla i wszystko co umieszczamy na naszych blogach czytający odbiera jak fakty z NASZEGO życia. Cóż nie przeczę większość moich wpisów dotyczy mnie, bo to w końcu moje przemyślenia i sprawy, ale nie każdy opowiada moją historię. Czasami poruszam temat, który wywołuje burzę w moim wnętrzu i co? Jeśli opiszę patologię, czy to znaczy, ze gościła w moim życiu? A pałace? Może jestem księżniczką na wygnaniu? Majątek rozparcelowali i przerobili na PGR-y? Wszystko rozbiło się o ten wpis :D
Mnie rozbawiło do łez, a co Wy na to?
I tak oto wujek ma zgryz, bo już na drugim blogu afera wiatrówkowa wyszła na światło dzienne:DDDDDD Kot znaczy koń by się uśmiał :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No naprawdę nieźle się ubawiłam :) Ja chyba też popiszę więcej science fiction, żeby sprawdzić reakcje moich znajomych i tych z rodziny, którzy czytają mojego bloga! :))
OdpowiedzUsuńDzięki za porcję uśmiechu na dobranoc Aga!
Blogerstwo to obcięte życie codziennie plus słodkości z odrobiną papryki. zawsze jest sporo
OdpowiedzUsuńIwuś sama się nad tym zastanawiam :)))
OdpowiedzUsuńPatrycja mówimy tyle ile uważamy za stosowne,prawda? Masz rację!
hehehe,dlatego o moim blogu (tym drugim nie wie rodzina i znajomi;)) - tylko Ty:))
OdpowiedzUsuńDexter książkową wersję czytałam później niż serial i .. w książce jest on mniej ludzki, siostra wie, tyle jest faktów psujących całość...
OdpowiedzUsuńEdzia czuję się zaszczycona :)
OdpowiedzUsuńjedni blogują ortodoksyjnie, czyli zgodnie z pierwotną ideą "bloga - pamiętnika"... inni z kolei traktują blogi jak poletko do doświadczeń literackich i piszą "pure fiction"... ja tam wyznaję obie szkoły, plus sto tysięcy innych wariantów i kombinacji... jedne posty są takie, inne takie, jeszcze inne śmakie... czasem ktoś się gubi /pamiętam kiedyś osobę, która nie potrafiła odróżnić "fikcji literackiej" od "ekspresji artystycznej"/... ale czy jest to, tak naprawdę, mój problem? :))))...
OdpowiedzUsuńPiotr, no właśnie :))
OdpowiedzUsuńno myślę;))
OdpowiedzUsuńCudna historia :)
OdpowiedzUsuńElu :) co tu dużo mówić, warta przedstawienia :))
OdpowiedzUsuń