2009/12/28
Święta spędziłam megamiło na megaobżarstwie z moją rodzinką.
Obdarowani zadowoleni, bo na przypadek nie zdajemy się już od kilku lat, radośnie omijając problem niechcianych prezentów zalegających ciemne czeluści mieszkań i piwnic. Tylko Młodzieniec w tym roku nie potrafił skonkretyzować swoich oczekiwań, co zaowocowało ciuchami i kasiorą, czyli jak sądzę tym co nastolatki lubią najbardziej.
I w kwestii Świąt to by było na tyle.....a o mojej drodze przez Rumunię opowiadałam Wam już kiedyś? Nie? A chcecie posłuchać?
Są tacy ludzie, którzy wyjazd na wakacje potrafią zaklepać na tydzień, przed rozpoczęciem, żeby tam 100 km od domu, w Bułgarii, rzut beretem od Nesebaru, który swoją drogą polecam do zwiedzania. No uwierzcie są tacy i nie chwaląc się to właśnie my :D W zasadzie na upartego do Istambułu nie było już tak daleko. No, to rodzinka sobie wyjazd zaklepała,wielopokoleniowo, my z dzieckiem i mój tatko, pakuje się i oczywiście okazuje się, że moje kochanie ma paszport od trzech lat nieważny. Wyrobić nie zdąży nie ma, nie ma...wiec musimy planować trasę tak aby przez państwa Unii przechodziła:) Słowacja, Węgry, Rumunia, Bułgaria. Uff da się, no to jedziemy!!! Przez Słowację, tudzież Węgry jechało się całkiem, całkiem, ładnie, miło, czysto. Po dojechaniu na granicę Węgiersko-Rumuńską poczułam się jakby ktoś cofnął czas, zobaczyłam Polskę, którą znam bardziej z opowiadań, troszkę z własnych dziecięcych obserwacji, Polskę ze środka lat 80-tych. Pierwsze co mnie "urzekło" to jawne złodziejstwo, nie wspominając o bardziej panów interesującym ...stwie. Wokół kręciły się grupki ludzi, no delikatnie rzecz ujmując o aparycji i sposobie bycia kibola połączonego z cwaniakowatym cinkciarzem spod Hotelu Wrocław. Nie żebym miała jakieś uprzedzenia, pierwsze wrażenia Wam opisuję.
Czynnością jaką wykonałam, gdy panowie udali się do kantorku w celu wymiany pieniędzy, było zamknięcie drzwi samochodu. Pomyślałam sobie, ze tak czuli się Ci zachodni Niemcy wjeżdżając do naszego kraju te dwadzieścia parę lat temu. Pamiętacie okraść samochód "Szwabowi" to nie było nic złego w naszym mniemaniu, bo oni mieli wszystko, ogólnie rzecz ujmując takie przekonanie w społeczeństwie istniało, choć wielu jak myślę ręki by po cudze nie wyciągnęło, no mi by na pewno do głowy nie przyszło.
No więc wrażenie "cudowne", ale co tam wcale się nie zrażam. Mijamy granicę, zdecydowanie już padnięci, w końcu to nasz trzeci punkt graniczny, a ciemności wokół zapadły zdecydowanie egipskie. Jedziemy więc sobie radośnie, zdecydowanie wolniej, bo stan dróg pożal się Boże (u nas też pożal się Boże, nie oszukujmy się). Co ciekawe zawsze kiedy wracam do kraju i mijam naszą granicę, to Polska wydaje mi się brudna, szara z okropnymi drogami. Dopiero jak już tu pobędę to znajduję miejsca urzekające - ot dygresja taka!
No więc lecimy jedyną czy też jedną z dwóch dróg krajowych Rumunii, ciemno jak za przeproszeniem w ... lesie, późną nocą, oczy kierowcy robią się coraz bardziej wampirze. Ale leeecimyyyy, leeecimy, bo nie ma się gdzie zatrzymać, a przy drodze zwyczajnie się kurcze boimy :))Tuż przed świtem pękamy ....kawałek od drogi widać motel, ekhm MOTEL. No więc zjeżdżamy... a tam za przeproszeniem .... zresztą co będę opisywać, pokażę apartament za kilkadziesiąt euro od osoby!
Bardzo ładny pokój kąpielowy z wc
Sam apartament :)
oraz wyjście z apartamentu do holu
Jeśli myślicie, ze nas to złamało to nic bardziej mylnego. Do dziś wspomnienie wzbudza ogólną wesołość, na kiblu nie siadłam, prysznic wzięłam w klapkach, a łóżko obłożyłam własnym kocykiem i padłam jak pies Pluto! Tak oto poznaliśmy smak raczkującego kapitalizmu, początek być może Hiltonowskiej fortuny.
Kota za to mieli pięknego!
Ranek obudził nas słońcem i nieziemskim upałem. Jako, że jednak w kraju Draculi dnieje pięknie i wampiry niestraszne, w całkiem niezłych humorach wyruszyliśmy w dalszą drogę, kontemplując widoki za oknem
... nie wiedzieliśmy, że Rumunia ma dla nas jeszcze trochę niespodzianek!..CDN....
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja przeważnie nie widzę różnicy między tym co jest po obu stronach granicy polsko- jakiejś tam :) wszędzie to samo :) tylko ludzie inaczej mówią :)) ale podróży zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńRumunia i Jugosławia - te dwie granice przyszło nam przekraczać dwukrotnie. Na szczęście tylko przekraczać. Nie mieliśmy tam noclegów, tylko obiady bądź kolacje na trasie dalej. Tak naprawdę czułam się jak idiotka, którą stać na taką podróż. Zapłaciłam za nią psie pieniądze, a później zastanawiałam się, jak bardzo muszą nas nienawidzić ludzie, którzy na co dzień żyją w parszywych warunkach. Widziałam baraki, w których brakowało wody, dzieci, które prosiły o kilka centów... Piękne są tylko krajobrazy, ale tamtych ludzi sprowadzono o parteru.
OdpowiedzUsuńKrajobrazy są cudne, ludzie tak naprawdę życzliwi i mili, co chętnie udowodnię w dalszym ciągu mojej przygody z Rumunią :)
OdpowiedzUsuńA Karpaty rumuńskie..bajka i przekleństwo zarazem :)
Lucynko myślę, że oni nie muszą nas nienawidzić, bo niby dlaczego? Niestety póki widać różnicę i dzięki temu wiem jaką drogę przeszliśmy tu w Polsce. Oni są jakąś dekadę wcześniej to wszystko. Dlaczego dla Niemca koszmarem jest przejechać Polskę, bo on nie rozumie dlaczego tu brak autostrad... W Rumunii pod tym względem jest jeszcze gorzej.Ale za to przygody jakie!!! Jakież to nudne pruć przez taką Austrię autostradą, Wiedeń zobaczywszy tylko dlatego, że się przez przypadek zjechało z tejże autostrady :D
OdpowiedzUsuńCzołem Aga,
OdpowiedzUsuńCzy ta wycieczka odbyła się dopiero co? Wrażenia z Rumunii - niezapomniane :) Czekam na dalszy ciąg opowieści!
Pozdrawiam serdecznie!
Iw prawie dopiero co, w 2007 roku.
OdpowiedzUsuń...toś podróż miała nieziemską...jak "powrót do przeszłości" ;))) A kot-bezapelacyjnie przepiękny :)
OdpowiedzUsuńI co ważne Okienko, ten zaciek i papierek w kibelku zastaliśmy, że tak powiem oryginalnie i "urzekło mnie" to nieziemsko.:D
OdpowiedzUsuń