2010/12/28

Poświąteczny bilans...

Urodziłam...nie wiem kiedy ,sic!(pewnie wtedy jak "odpuchłam" :), bo wyglądałam już tak,że sama swojej twarzy nie poznawałam), lekkie porody mnie cechują, co wcale nie oznacza, ze dam się namówić na kolejne, o nie, mowy nie ma! Tak głupia to ja nie będę i już!
Przed nami kolejny rok, w sklepach już daje się przyuważyć pierwsze wprawki do "nowego" Vatu, wszystko, no przynajmniej to niezbędne do życia, jakoś tak przypadkiem poszło w górę, potem dołoży się procencik Vat-ku, Vatokiciunia i bedzie coraz lepiej.
Ale już niedługo rozliczymy Was przewielcy z obietnic wyborczych , 3 x 15 %, haha. Powiedzcie to tym, którz żyją za tysiączka, bo dla mnie to mistrzowie świata.
P.S. Nie tam, żebym jakaś prawicowa była:)), ale tak mi się ten, jak się okazuje pseudoliberalizm spodobał i tak po zębach dostałam!!

2010/12/23



Rodzinnych, powtarzam rodzinnych, ciepłych, wspaniałych, miłych, wesołych, zdrowych i jeszcze raz zdrowych oraz pełnych miłości Świąt Bożego Narodzenia Wszystkim Blogowiczom, Blogopodczytywaczom oraz ich rodzinom życzy
Aga
p.s. Szopka podebrana z komputera mamuni, niestety nie znam źródła pochodzenia :)

2010/12/21

Urodziny życia...

Zgodnie z sugestią mojego ulubionego, ostrego Czarnego.pieprza stwierdziłam,że to bardzo nieładnie tak nie odzywać się na blogu. Bo jakże to? Tak milczeć i podczytywac bezczelnie? Nie uchodzi, nie uchodzi.
Opowiem Wam bajkę, jak kot palił...a przepraszam, jak Aga obchodziła tegoroczne urodziny, dodać należy, że jestem już przyzwyczajona, ze w ten świąteczny dzień większość narodu wiesza psy na jednym generale. Już mnie to nie rusza! W tamten poranek, kiedy ogłoszono stan wojenny dostałam swoją pierwszą, piękną kopertówkę i nosiłam ja do upadłego, mimo szczenięcego wieku miałam marzenia już skonkretyzowane i nie była to Barbie, ani inne Witch-e :) W tym roku w weekend przedurodzinowy dopadł mnie od dawna planowany remont przedsprzedażowy mieszkania rodziców. Zatem w sobotę rano stawiłam się pełna nastroju bojowego, gotowa do kładzenia tapet. Jako, że takie wysiłki, szczególnie w czas przedurodzinowy wymagają oprawy co najmniej żubrzej, zakupiłam żubróweczkę, soczek i do roboty! Dobrze nam się z tatą współpracowało, po kilku sążnistych przekleństwach, wychwalających "fachowość" budowniczych, którzy wspaniale wyprofilowali kąty, nieszczególnie proste, postawili ściany, niekoniecznie 2,50 na całej długości, gdzieś przy trzecim drinku, robota zaczęła iść zupełnie gładko! Tak sobie skakaliśmy, przycinaliśmy i było całkiem fajnie. Z racji remontu impreza domowa, będąca coroczną tradycją musiała zaczekać. I całe szczęście! Hipotetycznie, gdyby Aga zaplanowała balangę, musiałaby się odbyć bez samej zainteresowanej. Jako, że zainteresowana wpadła wieczorem do domu i jak wpadła, tak już nie siadła! Dostała takich bóli promieniujących od nerki, że o położeniu się czy siadaniu nie mogło być mowy. Pogotowie pomocy odmówiło, a kobita już nawet nogę podnieść się bała!!! Kochany tato w środku nocy podrzucił silne leki przeciwbólowe i jakoś do rana przeżyłam. Ranek przywitał mnie bólem ze zdwojoną siłą, na pogotowiu,do gabinetu lekarza wpadłam ze łzami jak grochy cieknącymi po twarzy! A ja generalnie jestem bólowy twardziel! Miła pani doktor z jeszcze milszą pielęgniarką podłączyły mnie pod kroplówkę z przeciwbólami i nic! Jak bolało tak boli. Starość nie radość- pomyślałam sobie i miałam ochotę odgryźć kawałek ściany.
Odesłana na odpowiedni ostry dyżur, przejechałam znowu pół miasta i pokornie ustawiłam się w kolejce. Rozmowy Polaków w poczekalni to temat na oddzielnego posta :), koło godziny 19.30 spokojnie ruszyłam do domu, który opuściłam ok. 9 rano!
Kamienia nerkowego ciągle nie "urodziłam"...
W związku z tym, na następne urodziny życzę sobie dużo zdrowia!

2010/12/03

Rękawiczki Mikołaja!


O tym, że Blogerzy to wielka siła nie muszę chyba nikogo przekonywać? Dlatego rozpropagujmy akcję rozpoczętą przez żołnierzy stacjonujących w Afganistanie.
Tutaj apel żołnierzy , a TUTAJ więcej o całej akcji
Dowiedziałam się od Stadust, Nivejki i od Uli
W końcu rękawice czy skarpety, to nie taki znów majątek, żeby nie spróbować jak to jest zostać Świętym....Mikołajem!

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails